
Święta nie muszą być perfekcyjne, żeby były udane. Coraz więcej rodziców wpada w pułapkę presji, obowiązków i niekończącej się listy ze zdaniami zaczynającymi się od "muszę", zapominając o sobie i bliskich. Ten tekst jest o sztuce odpuszczania i o tym, że dzieci najbardziej potrzebują naszej obecności, a nie codziennych atrakcji.
Bez pierogów lepionych do nocy święta i tak się odbędą
Święta coraz częściej przypominają projekt do zrealizowania. Lista zadań rośnie szybciej niż lista prezentów, którą moje dzieci rozpisywały w liście do Mikołaja. Sprzątanie, gotowanie, prezenty, dekoracje, rodzinne spotkania, a do tego organizacja „magii świąt” dla dzieci.
Wiecie, te wszystkie elfy psotniki, kalendarze adwentowe, ale i szkolne kiermasze czy spotkania opłatkowe w przedszkolu. I jeszcze najlepiej, żebyśmy to wszystko ogarniali z uśmiechem. Tylko że u wielu rodziców ten uśmiech coraz częściej jest już wymuszony.
Żyjemy w czasach pędu. Większość obowiązków spada na barki rodziców – często bez realnego wsparcia rodziny, bo np. dziadkowie są daleko albo nadal pracują zawodowo. Praca, dom, dzieci, codzienna logistyka. A gdy przychodzą święta, dokładamy sobie kolejne cegiełki z napisem "muszę".
Muszę ulepić pierogi, muszę zrobić dwanaście potraw, muszę zabrać dzieci na jarmark, lodowisko, iluminacje, warsztaty, spotkanie z Mikołajem... Bo przecież to tylko raz w roku i żal nie skorzystać z tej magii.
Tylko że świat naprawdę się nie zawali, jeśli na wigilijnym stole będzie mniej potraw. Nic się nie stanie, jeśli pierogi będą ze sklepu, a nie lepione do drugiej w nocy. Dzieci nie zapamiętają tego, czy barszcz był na zakwasie robionym tydzień wcześniej. Zapamiętają za to, czy mama i tata byli spokojni. Czy ktoś miał dla nich czas.
Zdejmijcie z siebie presję
Zamiast gonić za idealnym obrazkiem świąt, może warto po prostu usiąść razem. Zagrać w planszówkę i poczytać razem świąteczną książkę. Poleżeć na dywanie po choinką i porozmawiać. To są momenty, które naprawdę budują wspomnienia.
Nie liczba atrakcji, ale bliskość. Sama, kiedy dziś wspominam moje święta z dzieciństwa, zupełnie nie pamiętam tych potraw i bieganiny. Pamiętam za to, że tata składał ze mną domek dla lalek, a mama robiła pierniczki ze mną i siostrą.
Dzieci naprawdę nie muszą mieć atrakcji codziennie. Jeśli jednego dnia pójdziecie na lodowisko, to nie staniecie się najgorszymi rodzicami świata tylko dlatego, że kolejnego dnia nie zobaczycie miejskiej iluminacji. Jeśli nie zrealizujecie całej listy marzeń pociech – one się od tego nie rozpadną. Często to dorośli mają większy problem z odpuszczaniem niż dzieci.
Sztuka odpuszczania w święta jest ważna, bo pozwala zwolnić. A kiedy zwalniamy, pojawia się przestrzeń na to, co najważniejsze – na bycie razem. Bez presji perfekcji i porównywania się z innymi. Bez poczucia, że ciągle robimy za mało.
Rodzicu, naprawdę nie musisz robić wszystkiego. Wystarczy, że będziesz tu i teraz. Mówię to też do siebie jako zaganianej matki, która wciąż z tyłu głowy ma jeszcze listę rzeczy do zrobienia nim zacznie się wigilijna kolacja. I też zamierzam wziąć sobie swoje słowa do serca i odpuścić nieco.
