kilkuletni chłopiec przy wigilijnym stole
Wigilijne potrawy są ciężkostrawne, tłuste i często w ogóle nieprzeznaczone dla dzieci. fot. LENSLOGIC/storyblocks.com

Wigilijne potrawy to nie są dania trafiające w gusta małych dzieci. Karp, śledzie, grzyby czy kapusta są dla nich nie tylko niesmaczne, ale czasami wręcz niewskazane w żywieniu. Coraz więcej rodziców decyduje się więc na menu przyjazne dzieciom i wspólną, spokojną atmosferę przy stole.

REKLAMA

Wigilijne potrawy nie są dla kilkulatka

Rodzice małych dzieci doskonale wiedzą, że kolacja wigilijna to raczej posiłek przygotowany tradycyjnie dla dorosłych. Już nie chodzi nawet o to, że dzieciaki, podekscytowane widokiem prezentów pod choinką, zupełnie nie potrafią skupić się na tym, co mają na talerzu.

Druga sprawa jest taka, że każdy, kto ma dzieci, doskonale wie, że na tradycyjnym stole wigilijnym jedyne, co dziecko może zjeść, to... suchy chleb, barszcz czerwony i ziemniaki. Już widzę kilkulatka, który próbuje jeść karpia z ościami, śledzie albo kapustę wigilijną.

Nie wspominając o pierogach czy uszkach, w których są grzyby – niezalecane dzieciom do 12. roku życia. Nie wiem, jaka jest tradycja w waszych domach, ale u nas ostatecznie dzieci zjedzą też kluski z makiem albo jakieś ciasto.

Trzeba przyznać, że nawet w przypadku dzieci, które nie są niejadkami, wigilijne potrawy nie są wymarzonym menu. Gdyby Wigilia była organizowana głównie dla nich, na stole królowałyby frytki, nuggetsy i mizeria.

I muszę przyznać, że chyba wreszcie milenialsi są tym pokoleniem, które puka się w czoło, kiedy słyszy od babci, że trzeba spróbować wszystkich 12 potraw (kto jest w stanie przygotować i zjeść aż tyle dań podczas jednej kolacji?!), a dzieci muszą zjeść chociaż jedno, jeśli chcą otwierać prezenty.

Chcesz przerwać traumy? Pozwól mu jeść, co chce

Jesteśmy pokoleniem, które wychowuje bardziej świadomie, przerywa traumy pokoleniowe i zmienia zwyczaje. Dlaczego więc nie zerwać również z tymi gwiazdkowymi nawykami i wypracować własne? Jasne, jeśli ktoś z dorosłych lubi wigilijne pierogi, karpia czy barszcz z uszkami – droga wolna.

Ale kto słyszał, żeby zmuszać dzieci do jedzenia potraw, których nie lubią i które im nie smakują? Już nie raz wspominaliśmy, że zmuszanie do jedzenia jest rodzajem przemocy, prowadzącej do zaburzeń odżywiania czy utraty pewności siebie.

Jestem w pewnym stopniu tradycjonalistką i uważam, że jeśli już stosować się do tradycji wigilijnych, to skupmy się na rodzinnej atmosferze, śpiewaniu kolęd i menu bezmięsnym lub przynajmniej przyjaznym dzieciom. Jasne, niech na stole będzie ryba – ale nie musi to być ościsty karp.

Dzieci mogą zjeść pieczonego łososia, duszonego dorsza albo paluszki rybne (byle tylko dobrej jakości). Jeśli lubią barszcz czerwony, wcale nie muszą jeść go z uszkami – zamiast tego mogą mieć ziemniaki czy makaron, jeśli tak lepiej im smakuje. Przestańmy być na siłę tradycyjni tam, gdzie to wcale nie jest aż tak istotne.

Dla mnie dużo ważniejsze w tej uroczystej kolacji jest to, by dzieci zjadły to, co lubią, poczuły, jak przyjemnie jest być razem ze swoimi bliskimi, bez pośpiechu i w miłej atmosferze. W końcu Wigilia powinna być czasem radości, ciepła i wspólnego świętowania – a nie próbą narzucania każdemu tych samych, odgórnie ustalonych reguł.

Niech nasze dzieci wspominają te wieczory z uśmiechem, zamiast z poczuciem obowiązku. Bo to nie potrawy czynią święta wyjątkowymi, lecz obecność, bliskość i miłość, którą dzielimy przy wspólnym stole.

Czytaj także: