
Święta to czas luzowania zasad. Więcej słodyczy, więcej bajek czy późniejsze chodzenie spać. Jednak dzieci obserwują nie tylko to, na co im pozwalamy, ale przede wszystkim to, jak zachowują się dorośli. A wiele naszych świątecznych żartów i zwyczajów, takich jak słynne już "serniczka jeszcze zmieszczę", może nieświadomie uczyć je złych nawyków na przyszłość.
Święta i cała przerwa świąteczno-noworoczna zwykle oznaczają luzowanie domowych zasad. Dzieci mogą zjeść więcej słodyczy, obejrzeć więcej bajek czy chodzić później spać, "bo w końcu są święta”.
I nie ma w tym nic złego, jeśli traktujemy to jako wyjątkowy czas. Problem w tym, że dzieci patrzą nie tylko na to, co im pozwalamy, ale przede wszystkim na to, co sami robimy. A świąteczne zachowania dorosłych potrafią dać im zaskakująco niekorzystne wzorce.
Ale się najadłam!
Najlepszym przykładem jest słynne już, obecne na wielu memach, powiedzonko "Umieram z przejedzenia, ale serniczka jeszcze zmieszczę". Dorośli mówią to żartem, ale w oczach dziecka objadanie się aż do granic możliwości staje się czymś normalnym, akceptowalnym, wręcz zabawnym. Może to spowodować, że święta będą kojarzyć się nie z radością i bliskością, ale z przesadą. Brakiem umiaru i ignorowaniem sygnałów z ciała.
Chaos zamiast spokoju
Innym świątecznym nawykiem, który dzieci chłoną, jest przeciążanie się obowiązkami. Dorośli narzekają, że "jeszcze tyle do zrobienia", biegają po domu z listą rzeczy do odhaczenia, dźwigają całą organizację na swoich barkach. To uczy dzieci, że święta to stres, pośpiech i konieczność spełniania oczekiwań innych, zamiast czasu spokoju i bycia razem.
W święta granice nie istnieją
Dość częstym przekazem, który dzieciaki otrzymują, jest brak dbania o własne granice. Przy stole słyszymy "No zjedz jeszcze kawałek, nie wypada odmówić", albo "Daj cioci buziaka, bo będzie jej przykro". Dziecko uczy się wtedy, że jego potrzeby i granice nie są tak ważne jak zadowolenie innych, a to już może rodzić poważne problemy na przyszłość.
Daj nam jeszcze chwilę...
W święta często pokazujemy też dzieciom, że bajka czy gra to szybkie rozwiązanie ich problemów. Dorośli chcą porozmawiać, dopić kawę, skończyć przygotowania więc tablet lub telefon stają się ratunkiem na nudę albo marudzenie. Dla dziecka to sygnał, że kiedy jest źle, trzeba sięgnąć po "ekran" albo uruchamiają mechanizm – "zacznę marudzić, dostanę tablet".
Oczywiście warto do tego wszystkiego podejść z dystansem. Święta to w końcu czas luzu, także dla rodziców. Ale właśnie z myślą o osobie, nie ma co psuć tego, na co pracowaliśmy wychowawczo przez cały rok.
Zobacz także
