
Nowy przedmiot – edukacja zdrowotna – miał być przełomem w polskich szkołach, ale szybko okazał się niewypałem. Frekwencja jest dramatycznie niska, a rodzice i nauczyciele wciąż spierają się o jego sens. Martyna Wojciechowska uważa jednak, że to właśnie taka wiedza jest dziś młodym ludziom najbardziej potrzebna.
Edukacja zdrowotna. Pomysł dobry, wykonanie fatalne
Edukacja zdrowotna miała uczyć dzieci i młodzież, jak dbać o ciało i umysł – o odżywianie, aktywność fizyczną, emocje i relacje. Miała być odpowiedzią na rosnące problemy psychiczne wśród młodych, na epidemię otyłości, stresu i hejtu w sieci.
Tymczasem przedmiot okazał się klapą. Z danych szkół wynika, że uczęszcza na niego bardzo niewielki odsetek uczniów, a część placówek w ogóle zrezygnowała z jego realizacji.
Dlaczego edukacja zdrowotna budzi tyle kontrowersji?
Część rodziców obawiało się, że pod hasłem "edukacji zdrowotnej" kryje się ideologiczna treść, inni – że to kolejny przedmiot "odhaczony" dla papieru. Tymczasem idea była zupełnie inna: nauczyć młodych ludzi, jak funkcjonować w świecie pełnym napięcia, chaosu i presji.
To miały być lekcje o samoświadomości, emocjach, empatii i krytycznym myśleniu – czyli o wszystkim tym, czego brakuje w tradycyjnym systemie edukacji.
Martyna Wojciechowska: "Uczymy o pantofelku, a nie o emocjach"
Polska podróżniczka i dziennikarka Martyna Wojciechowska, zapytana przez portal Jastrząb Post o edukację zdrowotną, odpowiedziała bez cienia wątpliwości:
"Tak, uważam, że edukacja zdrowotna jest potrzebna. Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego uczymy się takich rzeczy jak budowa pantofelka, całki, różniczki i tym podobne rzeczy, a nie uczymy naszych dzieciaków, jak zadbać o własne zdrowie – o to, jak się odżywiać, że ruch jest ważny, ale też jak zadbać o swoje zdrowie psychiczne".
Wojciechowska podkreśla, że to właśnie kompetencje emocjonalne i świadomość siebie są dziś kluczowe.
"Gdybym miała wybrać, czego moje dziecko ma się uczyć, to na pewno duży nacisk kładłabym na edukację psychologiczną i treści, które sprawiają, że nam się żyje po prostu lepiej" – powiedziała.
"Młode Głowy" – przykład, że można inaczej
Wojciechowska od trzech lat realizuje w szkołach własny program profilaktyczny "Młode Głowy", który obejmuje już 1,2 miliona młodych osób w całej Polsce.
"Naszą misją było, żeby stworzyć taki program i dać go szkołom za darmo. Żeby każde dziecko – nie tylko w Warszawie, ale też w najmniejszej gminnej szkole – mogło zdobywać tę wiedzę" – podkreśla dziennikarka w rozmowie z serwisem Jastrząb Post.
W ramach projektu nauczyciele realizują osiem lekcji rocznie, ucząc dzieci rozumienia emocji, dbania o bezpieczeństwo w sieci i rozwijania krytycznego myślenia.
Edukacja zdrowotna miała być zmianą, na którą szkoły czekały od lat. Dziś wielu nazywa ją niewypałem – niesłusznie, bo idea była dobra. Jak mówi Martyna Wojciechowska, "to są bardzo ważne i potrzebne treści" – tylko trzeba nauczyć się je przekazywać tak, żeby młodzi ludzie chcieli naprawdę słuchać.
Źródło: jastrzabpost.pl
