
Martyna Wojciechowska, w rozmowie z Iwoną Janczewską, dziennikarką "Super Expressu", otwarcie przyznaje, że popełniała błędy wychowawcze i że rodzicielstwo w XXI wieku to pole minowe. Jej słowa są mocnym apelem do wszystkich matek i ojców, aby spojrzeli na świat oczami dzieci. To nie tylko wywiad – to lekcja pokory dla wszystkich nas – dorosłych.
Rodzicielskie błędy i złudne "wiemy lepiej"
Martyna Wojciechowska, znana polska dziennikarka, podróżniczka i działaczka społeczna, jest mamą 17-letniej Marysi. W szczerej rozmowie z Iwoną Janczewską, redaktorką "Super Expressu", opowiedziała o swoim podejściu do wychowania dzieci.
Martyna mówi wprost o tym, że rodzice często – z miłości – podejmują złe decyzje, przez co dzieci mają później problem z samooceną i zdrowiem psychicznym.
Podróżniczka odniosła się do wyników badania, które przeprowadziła jej fundacja. Dowiadujemy się z niego, że ten problem dotyka aż 46 proc. młodych osób. Zdaniem Wojciechowskiej, jest on złożony i ma wiele czynników.
"My, dorośli, mamy tu ogromną rolę do odegrania. I to nie jest tak, że nie kochamy naszych dzieci. Kochamy je, ale czasem robimy rzeczy, które wydają nam się dla nich najlepsze, a wcale takie nie są. Warto się doedukować i zrozumieć, że czasy całkowicie się zmieniły" – przyznaje Martyna.
Sama wiele razy miałam przekonanie, że "wiem lepiej". Dopiero z czasem przychodziło zrozumienie, że nie zauważałam tego, co moje dziecko chciało mi naprawdę zakomunikować.
Martyna dodaje: "Chciałabym, żebyśmy przede wszystkim pytali nasze dzieci, czego one potrzebują, zamiast mówić im z góry: 'wiemy lepiej'. Bo często nie wiemy".
To mocna lekcja pokory dla każdego rodzica.
Presja internetu i świat bez dorosłej kontroli
Dzieci dorastają dziś w świecie, którego my – dorośli – do końca nie rozumiemy.
"Jeśli dziecko mówi, że doświadcza hejtu i że to dla niego koniec świata, to naprawdę tak jest. Cyberprzemoc dzieje się w internecie – medium, które my, dorośli, stworzyliśmy i bez kontroli daliśmy w ręce dzieci" – podkreśla Wojciechowska.
Trudno się z tym nie zgodzić. To my daliśmy im smartfony i aplikacje społecznościowe, nie przewidując, jakie będą konsekwencje. A potem dziwimy się, że młodzi nie radzą sobie z hejtem i presją. To nie jest "problem współczesnych czasów" – to problem, który sami stworzyliśmy.
Sharenting, czyli pokusa chwalenia się dziećmi
Wojciechowska otwarcie mówi także o swoim podejściu do sharentingu, czyli publikowania zdjęć dzieci w internecie.
"Jestem zdecydowaną przeciwniczką sharentingu, choć przyznaję – kiedyś sama to robiłam. Moja córka ma dziś prawie 18 lat i gdy była mała, udostępniałam jej zdjęcia, bo nie rozumiałam wtedy zagrożeń. Dziś wiemy, że to niebezpieczne. Te materiały mogą być wykorzystane w różny sposób, a poza tym każde dziecko ma prawo decydować o sobie" – zaznacza.
Dla wielu rodziców udostępnienie zdjęcia dziecka wydaje się czymś naturalnym. Sama pamiętam, jak często fotografowałam codzienne chwile, nie zastanawiając się, kto zobaczy te zdjęcia.
Martyna przypomina jednak: "Nie możemy pytać dziesięciolatka czy piętnastolatka, czy zgadza się na publikację – bo ono nie ma jeszcze świadomości konsekwencji".
To zdanie powinno zatrzymać każdego z nas przed kliknięciem "opublikuj".
Siła tkwi w przeprosinach
Szczere słowa Martyny pokazują, że każdy rodzic popełnia błędy.
"Oczywiście, ja też je popełniałam. Przeprosiłam moją córkę za to, bo chciałam dobrze, a nie rozumiałam pewnych rzeczy. Dopiero rozmowy o tym, czego ona naprawdę potrzebuje, zmieniły nasze relacje" – wyznaje.
Dla mnie to jedno z najważniejszych zdań całego wywiadu. Bo ilu z nas potrafi przeprosić swoje dziecko? Przyznanie się do błędu nie odbiera autorytetu, tylko go wzmacnia. To, że Martyna – kobieta z tak ogromnym doświadczeniem i autorytetem – mówi o tym publicznie, jest lekcją odwagi i szczerości.
Gdzie kończy się przyjaźń, a zaczyna oparcie
Jednym z mocniejszych akcentów rozmowy jest refleksja o relacji rodzic–dziecko.
"Rodzic nie powinien się przyjaźnić z dzieckiem – powinien być oparciem i przykładem. Dziecko musi wiedzieć, że może zaufać rodzicowi, bo ten go nie zawiedzie. Dlatego zachęcam rodziców, by wzięli odpowiedzialność – nie tylko szukali winnych na zewnątrz, ale też zastanowili się, co mogą zrobić w domu" – mówi Wojciechowska.
Te słowa mogą budzić dyskusję, bo często powtarza się hasło, że warto być "kumplem" swojego dziecka. A jednak w praktyce to się nie sprawdza. Z mojej perspektywy dzieci naprawdę szukają granic, bezpieczeństwa i dorosłego, który pokaże, że można na nim polegać.
Wojciechowska podsumowuje: "To ogromne wyzwanie być dziś rodzicem – znacznie trudniejsze niż kiedykolwiek. Dlatego przytulam wszystkich rodziców".
Martyna przypomina, że rodzicielstwo nie jest wyścigiem o perfekcję, ale podróżą, w której najważniejsze jest zrozumienie i obecność.
Źródło: SuperExpress.pl
