
Ma świetne oceny, nauczyciele chwalą jego wiedzę, a mimo to nie zostaje promowany do następnej klasy. Brzmi absurdalnie, ale to możliwe – i wcale nie chodzi o zachowanie. Wielu rodziców nie ma pojęcia, że o promocji dziecka może zadecydować coś zupełnie innego.
Wielu rodziców jest przekonanych, że jeśli dziecko dobrze się uczy, nie ma powodów do obaw o promocję do następnej klasy. Tymczasem nie tylko oceny mają tu znaczenie. O tym, czy uczeń przejdzie dalej, decyduje nie tylko jego wiedza, ale również obecność na lekcjach.
Zbyt niska frekwencja
Zdarzają się sytuacje, gdy dziecko ma bardzo dobre wyniki, ale z powodu zbyt niskiej frekwencji nauczyciel nie ma podstaw do klasyfikacji. Wtedy – niezależnie od stopni – uczeń może nie zostać dopuszczony do następnej klasy.
– Zgodnie z obowiązującymi przepisami, o promocji ucznia do następnej klasy decyduje klasyfikacja roczna, która obejmuje wszystkie zajęcia edukacyjne oraz ocenę zachowania. Sam fakt, że uczeń uzyskuje dobre oceny, nie zawsze gwarantuje automatyczną promocję. Kluczowe znaczenie ma uczestnictwo w zajęciach, czyli tzw. frekwencja. – wyjaśnia mec. Tymoteusz Paprocki, adwokat, Kancelaria Paprocki, Wojciechowski & Partnerzy.
Ile nieobecności to za dużo? Opinia prawnika
– Zgodnie z § 15 ust. 8 rozporządzenia Ministra Edukacji i Nauki w sprawie oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów, jeżeli uczeń opuścił ponad połowę zajęć z danego przedmiotu i nauczyciel nie ma podstaw do wystawienia oceny, wówczas uczeń nie jest klasyfikowany. W takiej sytuacji szkoła może umożliwić mu zdawanie egzaminu klasyfikacyjnego, którego wynik zdecyduje o promocji do następnej klasy – wyjaśnia mec. Paprocki.
Jeśli więc dziecko ominie połowę zajęć nauczyciel może uznać, że nie ma możliwości wystawić oceny semestralnej lub rocznej, ponieważ nie był w stanie realnie ocenić jego pracy i postępów.
– Tak. W praktyce oznacza to, że samo posiadanie dobrych ocen w systemie nie wystarczy, jeśli frekwencja była zbyt niska. Nauczyciel nie mógł rzetelnie ocenić wiedzy i umiejętności ucznia – wyjaśnia dodatkowo prawnik.
Co się wtedy dzieje?
W takiej sytuacji szkoła może nie klasyfikować ucznia z danego przedmiotu. Może także umożliwić mu zdawanie wspomnianego już egzaminu klasyfikacyjnego, który decyduje o tym, czy zostanie dopuszczony do następnej klasy.
– Jeżeli uczeń zda ten egzamin, ma pełne prawo do promocji – wyjaśnia mec. Paprocki.
Nasza ekspertka Małgorzata Szlenk, Fundacja Szkolna oraz Dyrektor Liceum Edukacji Domowej (LOFS i LO ED) dodaje także, że w większości szkół taki egzamin to standardowa procedura, stosowana po rozmowie z rodzicami i analizie indywidualnej sytuacji ucznia.
W szczególnych przypadkach szkoła może warunkowo dopuścić ucznia do kolejnej klasy (np. w razie choroby, indywidualnego toku nauczania czy innych udokumentowanych przyczyn).
– Warto dodać, że decyzje o klasyfikacji i promocji uczniów zapadają w oparciu o statut szkoły, który może doprecyzowywać kwestie frekwencji i zasad przeprowadzania egzaminów. Rodzice i uczniowie powinni więc zawsze zapoznać się z tym dokumentem – to on jest podstawowym źródłem wewnątrzszkolnych reguł – dopowiada prawnik.
Usprawiedliwienia i choroby też mają znaczenie
Wielu rodziców myśli, że jeśli każda nieobecność jest usprawiedliwiona, problemu nie ma. Niestety, nie zawsze tak jest. Choć szkoła nie wliczy usprawiedliwionych nieobecności do "opuszczonych lekcji", to nauczyciel nadal może nie mieć wystarczających podstaw do oceny ucznia – bo po prostu nie widział go na zajęciach, nie zna jego poziomu i zaangażowania.
Warto działać wcześnie
Żeby uniknąć takich przykrych sytuacji, warto utrzymywać stały kontakt z wychowawcą i nauczycielami. Wiele rzeczy można ustalić indywidualnie.
– Jeśli frekwencja ucznia spada poniżej 50 proc, uczeń może być nieklasyfikowany, ale nie musi. Pomimo niskiej frekwencji nauczyciel może ustalić ocenę śródroczną lub roczną, jeśli uzna, że ma do tego podstawę – wyjaśnia Małgorzata Szlenk. Jeśli dziecko często choruje, wyjeżdża lub z innych przyczyn ma problem z uczęszczaniem na lekcje, warto jak najszybciej poinformować o tym szkołę i zapytać o możliwość zorganizowanie zajęć wyrównawczych, zaliczania materiału w innej formie lub – w ostateczności, ustalić termin egzaminu klasyfikacyjnego.
– Tak. W przypadku uczniów z różnymi potrzebami edukacyjnymi kluczowe jest zrozumienie przyczyn nieobecności i współpraca szkoły z rodziną, a nie mechaniczne stosowanie przepisów. U dzieci ze spektrum autyzmu czy u uczniów szkół specjalnych niska frekwencja często nie ma nic wspólnego z lenistwem czy zaniedbaniem. To zwykle wynik trudności zdrowotnych, emocjonalnych albo sensorycznych, które uniemożliwiają im codzienne funkcjonowanie w szkole. Dlatego w takich sytuacjach warto patrzeć na dziecko indywidualnie – uwzględniać opinie specjalistów i orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego. Nie chodzi przecież o sztywne trzymanie się procentów w dzienniku, tylko o to, żeby wspierać ucznia na tyle, na ile pozwalają mu jego możliwości i kondycja danego dnia – zauważa dodatkowo Małgorzata Szlenk.
Zobacz także
