Barbara Nowacka
MEN podkreśla, że walka z dezinformacją będzie jednym z priorytetów resortu. fot. Jacek Domiński/REPORTER

Minister edukacji Barbara Nowacka odpowiedziała na zarzuty dotyczące niskiej frekwencji na lekcjach edukacji zdrowotnej. Jak tłumaczy, przedmiot wprowadzono jako nieobowiązkowy, by uniknąć politycznej awantury i "zlotu szurii" w szkołach. MEN zapowiada jednak, że będzie walczyć z dezinformacją i liczy, że rodzice z czasem przekonają się do tych zajęć.

REKLAMA

MEN broni edukacji zdrowotnej

Szefowa MEN Barbara Nowacka zabrała głos po fali krytyki, jaka spadła na resort po wprowadzeniu edukacji zdrowotnej. Podczas konferencji prasowej w Kancelarii Premiera została zapytana o masową rezygnację uczniów z zajęć.

W niektórych szkołach frekwencja na lekcjach spadła poniżej 20 procent. Jak skomentowała to minister?

"Ten przedmiot przygotowuje do życia w szczególnych obszarach, ale burza polityczna rozpętana przez episkopat i publicystów prawicowych sprawiła, że został wprowadzony jako nieobowiązkowy. Apelujemy, by dać przedmiotowi szansę" – tłumaczyła Nowacka.

"Zlot szurii" i polityczna burza wokół szkoły

Minister przyznała, że niska frekwencja była do przewidzenia, ale alternatywa mogłaby być jeszcze gorsza.

"Gdyby w pierwszym roku była decyzja o obowiązkowości, mielibyśmy zlot całej szurii, jak w przypadku szczepień przeciw HPV w szkołach" – powiedziała.

Nowacka przekonywała, że decyzja o dobrowolnym udziale uczniów była świadoma i miała na celu uniknięcie protestów.

"Będziemy analizować przyczyny, ale tą pierwotną jest nieobowiązkowość. Rodzice przyznają jednak, że jest to potrzebny przedmiot" – dodała.

MEN wypowiada walkę z dezinformacją

Szefowa MEN zapowiedziała, że resort będzie walczył z fałszywymi informacjami na temat edukacji zdrowotnej.

"Będziemy zwalczać dezinformację, która płynie szerokim strumieniem z niektórych mediów i większości ambon. Podejmiemy decyzję po ewaluacjach, badaniach i rozmowach" – zapowiedziała.

Nowacka podkreśliła, że chce dać czas rodzicom, by zapoznali się z podstawą programową i zrozumieli, że zajęcia nie mają nic wspólnego z "seksualizacją dzieci".

"W przedmiocie, który mówi o zdrowiu, diecie, ruchu, higienie osobistej i profilaktyce, nie ma żadnych treści seksualizujących. Przyznają to zarówno ci księża, którzy się z tym zapoznali, jak i prawicowi publicyści. Trzeba mieć bardzo dużo złej woli, żeby w sformułowaniu o przeciwdziałaniu seksualizacji, bo tym jest przedmiot, znaleźć coś innego. To zła wola episkopatu" – mówiła Nowacka.

Resort edukacji chce, by edukacja zdrowotna stała się przestrzenią rozmowy o zdrowym stylu życia, emocjach i bezpieczeństwie psychicznym uczniów.

Źródło: PolskieRadio24.pl

Napisz do mnie na maila: anna.borkowska@mamadu.pl
Czytaj także: