
Córka mojej przyjaciółki, która jest w 3 klasie podstawówki, od zawsze kochała książki i z dumą czyta samodzielnie praktycznie od 1 klasy. Choć lektury zwykle sprawiały jej radość, ostatnio natrafiła na historię, która ją przerosła. Książka o wojnie wywołała u niej łzy i pytania, na które trudno odpowiedzieć nawet dorosłym.
Dziecięca miłość do książek
Bardzo cenię rodziców, którym w dzisiejszych czasach udaje się swoje dzieci zarazić pasją czytania. W realiach cyfrowych technologii nie jest to takie łatwe i oczywiste. Jednym z takich dzieciaków jest córka mojej przyjaciółki. Marysia od zawsze miała w sobie coś z małego odkrywcy.
Kiedy w pierwszej klasie nauczyła się płynnie czytać, szybko okazało się, że książki to jej pasja. Babcia zapisała ją do biblioteki, a pani tam pracująca pokazała kilka fajnych lektur. Jako trzecioklasistka, sama sięga po coraz grubsze tomy i przeżywa ogromną radość z tego, że może to wszystko czytać samodzielnie, bez pomocy dorosłych.
Kiedy inne dzieci (także niestety często moi synowie) wolą bajki na ekranie, ona potrafi godzinami siedzieć w fotelu, przewracając kolejne strony. Jako polonistka jestem tym widokiem wzruszona, kiedy bywam u przyjaciółki. Co ciekawe, tak samo chętnie jak swoje książki, Marysia czyta też szkolne lektury.
Trudna książka o wojnie
Ostatnio przyjaciółka mi jednak opowiadała, że jej córka przeżyła straszny zawód. Szkolna lektura opowiadająca o czasach wojny stała się dla niej doświadczeniem trudnym i poruszającym. Moja przyjaciółka opowiadała, że córka niemal codziennie, po przeczytaniu kilku stron, płakała.
Nie rozumiała, dlaczego dzieci w książce musiały cierpieć, dlaczego świat bywa tak okrutny. Jej dziecięca wrażliwość zderzyła się z czymś, czego do tej pory nie znała – z ciężarem historii, który trudno udźwignąć nawet dorosłym. Pojawiały się pytania, na które niełatwo odpowiedzieć: dlaczego wojna w ogóle istnieje, jak można było pozwolić na takie nieszczęścia, czy coś podobnego może się zdarzyć jeszcze raz?
Jestem zdania, że takie książki są dzieciom potrzebne, żeby w taki sposób poznawały zło, które może wydarzyć się na świecie. I oby tylko w taki sposób tego doświadczały. Przyjaciółka przyznała mi, że nie widziała jak rozmawiać z córką. Mówiła, że najbardziej była zła na nauczycielkę, że zadała dzieciom taką książkę do czytania (chodziło o "Czy wojna jest dla dziewczyn?" Pawła Beręsewicza).
Dopiero ja jej uświadomiłam, że lepiej, żeby czytała o wojnie w książkach napisanych dla dzieci w jej wieku, niż żeby musiała jej doświadczać na własnym ciele. Książki po to są: rozwijają, uczą empatii, pozwalają spojrzeć na życie innych, ale też traktują czasami o trudnych tematach. Właśnie dlatego tak ważne jest, by być obok, wysłuchać dziecka po przeczytaniu danej historii i wspólnie nazwać uczucia.
Historia córki mojej przyjaciółki pokazuje, że czytanie to nie tylko piękna przygoda i przyjemność. To także spotkanie z emocjami, które czasem okazują się bardzo silne. Ale paradoksalnie właśnie dzięki nim dziecko dojrzewa, uczy się wrażliwości i rozumienia świata.
