logo
Wspólne czytanie książek może być okazją do rozmowy z dzieckiem. fot. lightfieldstudios/123rf.com
Reklama.

Oswajajmy z trudnymi tematami

Piszę jako mama drugoklasistki, która – jak wielu jej rówieśników – omawiała w szkole lekturę "Asiunia" Joanny Papuzińskiej. Przeczytałam w waszym portalu artykuł nauczycielki edukacji wczesnoszkolnej, która sugeruje, że ta książka powinna zniknąć z kanonu, bo jest za trudna i wywołuje lęk u dzieci. Szczerze? Mam na ten temat zupełnie inne zdanie.

Rozumiem, że chcemy chronić dzieci przed smutkiem i trudnymi tematami, ale nie możemy ich całkiem od tego izolować. Wojna i śmierć to rzeczywistość – nie tylko historyczna, ale i dzisiejsza. Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się w Ukrainie, przecież dzieci stamtąd chodzą do szkoły z moją córką. Jeśli chcemy wychować mądre, odporne pokolenie dzieci, musimy z nimi o tym rozmawiać.

Tak, moje dziecko było poruszone po przeczytaniu "Asiuni". Zadawało pytania, przeżywało los bohaterki, zastanawiało się. Ale czy to źle? Czy to niedobrze, że dowiedziało się, czym jest wojna i jak wyglądała rzeczywistość dzieci, które ją przeżyły? Czy to źle, że na chwilę się zamyśliło i poczuło smutek? Moim zdaniem nie. To właśnie takie momenty uczą empatii, pomagają zrozumieć, dlaczego pokój jest tak cenny.

Nie rozumiem, dlaczego coraz częściej chcemy wychowywać dzieci w bańce, pełnej tylko radosnych i beztroskich historii. Życie takie nie jest i rola dorosłych polega na tym, by przygotować je na to, że nie zawsze będzie lekko. Dlatego czytam z dzieckiem książki o wojnie, śmierci i innych trudnych sprawach. Nie po to, żeby je straszyć, ale żebyśmy mogli o tym porozmawiać i oswoić te tematy.

Nie zagłaskujmy na śmierć

Dzisiaj dzieci są często chowane pod kloszem, chronione przed każdym stresem, a każda trudność traktowana jest jako coś, co może je złamać. Wychowujemy pokolenie płatków śniegu – dzieci, które mają być wiecznie szczęśliwe i nie doświadczać żadnych negatywnych emocji. Tylko że życie tak nie wygląda w praktyce. Prędzej czy później zetkną się z problemami i nie będą na nie gotowe.

Nie chcę tego dla swojego dziecka. Chcę, żeby potrafiło radzić sobie z trudnościami, rozumiało świat, w którym żyje i miało odwagę mierzyć się z rzeczywistością. A to oznacza, że nie mogę unikać trudnych tematów, tylko dlatego, że mogą wywołać chwilowy smutek, a nawet płacz i emocje przez kilka dni.

Oczywiście, sposób wprowadzania takich książek ma znaczenie. Może lepiej, gdy nauczyciel czyta fragmenty w klasie i omawia je wspólnie z dziećmi? Mógłby też opowiedzieć im, zadając lekturę do czytania, czego mogą się w książce spodziewać. Może warto, by rodzice dostali wskazówki, jak rozmawiać o tym w domu? Ale na pewno nie powinniśmy udawać, że trudne tematy nie istnieją, bo to nie jest droga do wychowania silnych i świadomych ludzi.

Nie bójmy się wychowywać dzieci na osoby mądre i odporne, zamiast przesadnie je chronić. Tylko tak możemy wychować pokolenie, które nie będzie uciekać przed rzeczywistością, ale ją rozumieć i świadomie w niej uczestniczyć.

Z poważaniem, mama uczennicy 2 klasy

Chcesz podzielić się opinią o szkolnych lekturach? Napisz: martyna.pstrag-jaworska@mamadu.pl lub: mamadu@natemat.pl.
Czytaj także: