
Ministerstwo Edukacji Narodowej zaproponowało zmiany w kwalifikacjach nauczycieli przedszkolnych, co wywołało falę oburzenia w środowisku pedagogów. Nauczyciele podkreślają, że ich praca nie sprowadza się do "uczenia mycia rączek", ale do kształtowania kluczowych umiejętności społecznych i edukacyjnych dzieci.
W mediach od kilku dni głośno jest na temat projektu ustawy Ministerstwa Edukacji Narodowej dotyczącego zmian w kwalifikacji zawodowej nauczycieli wychowania przedszkolnego. Resort edukacji na alarmującą liczbę wakatów w przedszkolach zareagował pomysłem zmian w zatrudnieniu nauczycieli.
Zmiana w kwalifikacji nauczycieli w przedszkolach
Do Sejmu trafił projekt ustawy, w którym mowa jest o tym, że w placówkach opiekuńczo-edukacyjnych z dziećmi w wieku przedszkolnym będą mogli pracować nie tylko nauczyciele po pedagogicznych studiach jednolitych magisterskich.
MEN chciałby, żeby w przedszkolach z dziećmi pracowali nie tylko wykształceni pedagodzy po studiach, zobowiązani do dalszego rozwoju z racji pracy w placówce opiekuńczo-oświatowej. Środowisko nauczycielskie było oburzone tym pomysłem: mówiono o tym, ze to umniejszanie ich wykształceniu i doświadczeniu, a także "policzek od władzy".
Do Sejmu trafiła nawet petycja obywatelska, w której nauczyciele sprzeciwiają się wprowadzeniu w Prawie oświatowym takiej zmiany. Ostatnio w portalu Threads przeczytałam też na ten temat pewien wpis autorstwa użytkowniczki o nicku studiujepedagogike [pisownia oryginalna – przyp. red].
"'W przedszkolu pracują nauczyciele haha? Nauczyciele czego? Mycia rączek?'. Mycia rączek, nakładania bucików, trzymania kredek. Nauczyciele relacji społecznych, pór roku, dni tygodnia, poprawnych zachowań i nawyków. W końcu liczenia i czytania. W naszym społeczeństwie wciąż panuje myślenie, że w przedszkolu pracują panie przedszkolanki bez wykształcenia i ja nie wiem, czy to czysta złośliwość, czy opór na wiedzę" – przyznaje autorka wpisu.
Pedagogom przedszkolnym odbiera się zasługi
To prawda, że społeczeństwo często umniejsza pracy pedagogów przedszkolnych. Mówi się o nich "przedszkolanki", choć to osoby z wyższym, magisterskim wykształceniem, które mają ogrom wiedzy o tym, jak wspierać rozwój dzieci, jak edukować je i uczyć życia społecznego tak, by poszły przygotowane na wszystko, co spotka je w szkole podstawowej.
Trzeba zauważyć, że nauczyciele wychowania przedszkolnego od pierwszych chwil w placówce uczą dzieci podstawowych umiejętności, dzięki którym będą radziły sobie w życiu społecznym. Uczą samodzielności, funkcjonowania w grupie, rozmowy o swoich emocjach, zdrowiu, lokalnej kulturze i tradycjach.
Są pewnego rodzaju przewodnikami, którzy zaraz po rodzicach mają najwięcej kontaktu z dzieckiem i uczą je wielu potrzebnych umiejętności. Pokazują mu, jak funkcjonuje świat, jakie są mechanizmy społeczne i uczą umiejętności, bez których nie poradzą sobie w dorosłym życiu.
Jasne, jeśli dziecko nie chodzi do przedszkola, tego wszystkiego uczą je inni dorośli, którzy nim się zajmują. Ale nawet wtedy dziecko od 6. roku życia objęte jest obowiązkiem szkolnym, więc nauczyciele są po to, by przygotować kilkulatka do dalszych etapów edukacji.
Nawet jeśli niektórzy im umniejszają i lekceważą, mówiąc, że są "od uczenia mycia rąk", to warto zaznaczyć, że to są podstawowe umiejętności, których w dzisiejszym świecie niestety nawet wielu dorosłym brakuje. Warto więc pamiętać, że te niby błahe czynności są podstawą do życia w społeczeństwie i są niezbędne każdemu człowiekowi.
