
Między pokoleniami toczy się nowa, zaskakująca wojna – tym razem o… etykietę SMS-ową. Dla pokolenia Z pewne reakcje czy skróty to żenada i sygnał, że "starzejesz się na własne życzenie". Rodzice i millenialsi bronią jednak swoich zwyczajów, twierdząc, że bez nich rozmowy w sieci brzmiałyby zbyt chłodno.
Jak rodzice mają pisać SMS-y?
22-letni Jason Saperstone nie mógł już dłużej patrzeć, jak jego rodzice piszą SMS-y. Najbadziej drażnił go sposób reakcji, jakiego używali w wiadomościach tekstowych. Chłopak przygotował więc dla nich specjalną prezentację w PowerPoint.
"Mamo, tato, kocham was, ale musicie nauczyć się pisać SMS-y. Więc dzisiaj popracujemy nad tym, jak używać 'akcentu'" – powiedział.
Swój "wykład" wrzucił później na Instagrama.
Wykrzyknik – to zdradza twój wiek
Saperstone uważa, że reakcja w postaci wykrzyknika, wcale nie oznacza – jak uważają jego rodzice – ekscytacji czy podkreślenia treści. Według pokolenia Z, używanie tego symbolu to sygnał zgody, potwierdzenia bycia w tej samej sytuacji albo desperackiej próby zwrócenia na siebie uwagi, gdy ktoś nas ignoruje.
"Następnym razem, gdy będziesz chciał podkreślić treść SMS-a, zadaj sobie pytanie: czy zgadzam się z tym, co mówią? Czy jestem w tej samej sytuacji, co oni? Czy mnie ignorują i czy zależy mi na ich uwadze? Jeśli żaden z nich nie spełnia tych kryteriów, wystarczy po prostu unieść kciuk" – wyjaśnił przedstawiciel pokolenia Z.
Komentarze pełne niedowierzania
Filmik wywołał lawinę komentarzy w sieci.
"Myślałem, że słowo 'emphasis' jest odpowiednikiem powiedzenia 'omg'" – napisał jeden z internautów.
Byli też tacy, którzy bronili rodziców: "Używam tego w stylu 'o mój Boże, co?', na przykład w odpowiedzi na coś szalonego albo ekscytującego".
Pojawił się też głos żartobliwego buntu: "Pokolenie Alfa nie ma prawa redefiniować interpunkcji".
"Pokolenie Z skomplikowało prostą sprawę"
W rozmowie z TODAY.com Saperstone przyznał, że to jego rówieśnicy sprawili, że zwykłe SMS-y stały się niezrozumiałym językiem.
"Piszą SMS-y z dobrymi intencjami, ale nie sądzę, żeby naprawdę rozumieli wszystkie funkcje. Pokolenie Z utrudniło im to. W zasadzie stworzyliśmy własny język, który tylko my w pełni rozumiemy".
"LOL" na celowniku
Co ciekawe, pokolenie Z nie oszczędza też millenialsów. Za co najczęściej im się obrywa? Chodzi o obsesyjne używanie "lol".
Anna Gaddis stanęła w obronie swojego pokolenia, tłumacząc na TikToku: "Ludzie krytykują nas za to, że dodajemy 'lol' na końcu zdań, ale to oznacza po prostu cichy chichot. To uprzejmość, sposób na złagodzenie przekazu".
Komentujący potwierdzili: "Jeśli nie użyję słowa 'lol', zabrzmię niegrzecznie".
Czy to oznacza, że każde pokolenie musi wymyślić swój własny alfabet SMS-ów? Na to wygląda. Boomersi zostają przy kciuku w górę, millenialsi bronią "lol", a pokolenie Z redefiniuje wykrzykniki i akcenty. Jedno jest pewne – w tej cyfrowej wojnie każdy broni swojego stylu, a granice wiekowe widać jak na dłoni.
Wszyscy jednak chyba zapominają, że najważniejszą funkcją takiej wiadomości jest po prostu przekazanie wiadomości...!
Źródło: nypost.com
