teściowa trzyma wnuka na rękach
Relacja z teściową nie zawsze jest taka, jakiej byśmy chcieli. fot. mirrorobserver/storyblocks.com

Słysząc rozmowę męża z moją mamą, poczułam ukłucie zazdrości. Ich relacja była pełna śmiechu i zrozumienia – zupełnie inaczej niż ta, którą mam z teściową. Czasem "zła teściowa" to nie wiedźma, tylko ktoś, kto nie potrafi być bliżej.

REKLAMA

"Teściowa" nie zawsze oznacza stereotyp

Kilka dni temu trafiłam na jeden z tych internetowych wpisów, które niby są o kimś innym, ale dziwnym trafem zostają z nami na dłużej. Jedna z mam opisała sytuację, której była świadkiem – jej własna mama rozmawiała z jej mężem. Śmiali się, żartowali, przekomarzali podczas rodzinnego grilla w weekend.

Było w tym coś bardzo ciepłego, naturalnego, pełnego sympatii. Autorka napisała, że zrobiło jej się wtedy... smutno. Bo choć z jednej strony była szczęśliwa, że jej mąż tak dobrze dogaduje się z jej mamą, to z drugiej strony poczuła ukłucie zazdrości. Sama nie miała takiej relacji z teściową. I właśnie po tym wpisie sama też mam pewne refleksje.

Jej teściowa – jak pisała – jest kobietą oschłą, zamkniętą w sobie, która wcale nie szuka kontaktu z rodziną. Nie dzwoni bez potrzeby, nie proponuje spotkań. Dzieci, czyli wnuki, niespecjalnie ją interesują. Zamiast zabierać je do zoo czy na lody, woli spotkać się z koleżankami albo grzebać w ogrodzie.

Na hasło "opiekunka do dzieci na czas wakacji" reaguje wymownym milczeniem. Z synową jest na dystans. "To jego wybór" – powiedziała raz z lekkim wzruszeniem ramion, gdy ktoś zapytał ją o relacje z żoną syna, a autorka wpisu przez przypadek to usłyszała. I chociaż teściowa nie robi otwarcie przykrości, to jasno pokazuje, że wolałaby, żeby wszystko wyglądało inaczej.

Czasem trzeba zadbać o relację lub... pogodzić się z jej brakiem

Autorka wpisu przyznała, że nie umie się z nią zaprzyjaźnić, mimo prób. A kiedy patrzy na relację swojej mamy i męża – relację pełną śmiechu i ciepła – robi jej się żal. I rozumiem to doskonale.

Bo wiele z nas gdzieś po cichu marzy o teściowych, z którymi można iść na kawę, pogadać, poplotkować. Które przyjdą z rosołem, gdy dzieci będą chore albo zaproponuje, że zabierze na weekend dzieci, żeby syn z synową mogli pobyć sami. A potem życie układa inaczej.

Nie każda teściowa to babcia z reklamy kaszki. Nie każda kobieta odnajduje się w roli babci, mamy dorosłych dzieci, " tej drugiej mamy" dla synowej. Są teściowe ciepłe, opiekuńcze, zaangażowane.

Ale są też te chłodne, nieco z boku. I choć chciałoby się krzyknąć: "Hej, przecież tu są dzieci, wasze wnuki!", to czasem po prostu trzeba pogodzić się z tym, że ktoś nie chce (albo nie potrafi) dać więcej.

Ale to nie znaczy, że nie warto próbować. Że nie warto szukać dróg do porozumienia – nawet jeśli teściowa wydaje się niedostępna. Bo może ona po prostu nie miała nigdy dobrego wzorca? Może nie czuje się pewnie w tej roli? Może boi się narzucać?

Skończcie z porównaniami

I jeszcze jedno – warto odpuścić sobie porównania. Bo cudza relacja, choćby wyglądała idealnie, nie zmieni tej naszej. To, że mąż świetnie dogaduje się z naszą mamą, to powód do radości. Ale nie musi to oznaczać, że coś z nami jest nie tak, skoro my nie mamy takiej więzi z jego mamą.

Czasem warto spojrzeć na te relacje inaczej – bez oczekiwań, bez żalu. Może nigdy nie zostaniemy z teściową przyjaciółkami. Ale może uda się wypracować spokojną, życzliwą neutralność? Może z czasem pojawi się miejsce na małe gesty – uśmiech, telefon, wspólną kawę? A może nie. Może relacja zostanie chłodna, ale poprawna. I to też będzie okej.

Nie każda mama jest stereotypowo ciepła i oddana, i nie każda teściowa to wiedźma. Gdzieś pomiędzy tymi skrajnościami jest wiele zwyczajnych kobiet, które po prostu są inne, niż sobie to wyobrażaliśmy. Ale każda relacja, nawet trudna, zasługuje na szansę – choćby po to, żeby mieć pewność, że spróbowaliśmy.

Czytaj także: