smutna kobieta
Może nie zapomniał. Może uznał, że to "nieistotne". fot. Pexels.com

"Rocznica ślubu. Dla mnie coś więcej niż data – symbol wspólnej drogi, którą idziemy, czasem ledwo idziemy, ale wciąż razem. Dla niego? Kolejny dzień jak każdy inny. Ważne, że auto zatankowane" – napisała do nas Daria.

REKLAMA

Kwiaty? Niekoniecznie. Ale pamięć – tak

"Nie chodzi mi o wielki bukiet róż ani kolację przy świecach. Naprawdę. Po tylu latach razem nauczyłam się, że romantyzm nie zawsze wygląda jak w filmach. Ale są rzeczy, które powinny być oczywiste. Jak to, że raz w roku przypominasz sobie, że to właśnie ten dzień, w którym powiedzieliśmy sobie 'tak'.

Wystarczyłby SMS. Albo przytulenie. Albo żart, że znowu mu się udało ze mną wytrzymać. Ale nie – nic. Kompletne milczenie.

Ale bak pełny, nie?

Za to o poranku z dumą rzucił: 'Zatankowałem ci auto. Do pełna'. Z uśmiechem, jakby właśnie przywiózł medal. A ja tylko patrzyłam i myślałam: serio?

W mojej głowie kłębiło się jedno pytanie – czy on naprawdę nie widzi różnicy między gestem praktycznym a emocjonalnym?

Oczywiście, doceniam to, że zatankował. Ale to trochę tak, jakbyś dał komuś odkurzacz na urodziny. Praktyczne? Pewnie. Ale czy serce skacze z radości? Raczej nie.

Czy to ja za dużo oczekuję?

Bo może to we mnie jest problem? Może te wszystkie artykuły o "docenianiu małych rzeczy" i "codziennej wdzięczności" weszły mi za mocno do głowy? Może powinnam się cieszyć, że mamy siebie, dom, zdrowie i pełny bak?

Tylko że czasem chcę poczuć, że jestem "kimś więcej" niż tylko domownikiem do ogarniania życia. Że nasza relacja to nie tylko logistyka, ale też uczucia, pamięć, symboliczne gesty.

Może nie zapomniał. Może uznał, że to "nieistotne"

I tu leży najtrudniejsza myśl. Bo gdyby zapomniał – można się złościć, pogadać, nawet się pośmiać z tego później. Ale może on nie zapomniał, tylko nie uznał tego za warte zauważenia. A to boli bardziej niż zapomnienie.

Nie jestem przecież szefową HR, która co roku ma ocenić, jak poszło firmie. To nie raport kwartalny. To coś, co miało być "nasze".

A mimo wszystko – nadal jestem tu

Bo go kocham. Bo się przyzwyczaiłam. Bo wiem, że w innych sprawach mogę na niego liczyć. Ale czasem mam ochotę krzyknąć: "Zatankuj mi serce, nie samochód".

I wiem, że wiele kobiet czuje to samo. Bo tu nie chodzi o wielkie gesty. Chodzi o pamięć. O uważność. O te kilka sekund, w których on pokazuje: 'Jesteś dla mnie ważna. Wciąż. I dzisiaj też'".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Napisz do mnie na maila: anna.borkowska@mamadu.pl
Czytaj także: