smutny uczeń
Niektórzy rodzice mają niewiarygodny tupet. fot. pl.123rf.com
Reklama.

"Pani rozumie, córka miała po prostu gorszy dzień"

"Sprawdzian z historii w ósmej klasie. Temat był zapowiedziany tydzień wcześniej, pytania zgodne z materiałem, żadnych niespodzianek. Wiadomo, że uczniowie są różni – jeden przysiądzie wcześniej, inny zerknie na notatki w poranek przed lekcją. Ale tym razem, po wystawieniu ocen, spotkało mnie coś, czego naprawdę się nie spodziewałam.

Przyszła do mnie mama jednej z uczennic. Z wielkim oburzeniem zapytała, dlaczego jej córka dostała trójkę. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, usłyszałam: 'Pani powinna dać jej drugą szansę. Ona miała wtedy po prostu gorszy dzień. Była zmęczona. Przeżywa teraz trudny czas'.

Zamarłam. I naprawdę nie wiedziałam, co powiedzieć.

Nie oceniamy humoru, tylko wiedzę

Rozumiem, że dzieci miewają słabsze dni. Dorosłym też się to zdarza. Ale sprawdzian to nie konkurs piękności, gdzie sędziowie oceniają urok czy nastrój. To konkretna weryfikacja wiedzy. A jeśli uczeń nie opanował materiału – nawet mając najlepsze intencje – to ta wiedza po prostu nie została przyswojona.

Powiedziałam to spokojnie, choć w środku aż się we mnie gotowało. Wytłumaczyłam, że trójka to nie wyrok. Że to sygnał, że warto przysiąść, poprawić, zrozumieć. Ale że nie mogę stawiać ocen 'na pocieszenie'. Nie mogę zacierać granic między wysiłkiem a wymówką.

Matka Oli spojrzała na mnie z oburzeniem. 'To pani nie ma serca? Przecież dziecko się starało. Pani powinna być bardziej empatyczna'.

I wtedy poczułam to coś, co nauczyciele czują zbyt często: że mamy być nie tylko pedagogami, ale też terapeutami, psychologami, trenerami emocjonalnymi, czasem wręcz wróżkami. Że mamy zgadywać, co dziecko przeżywało w danym tygodniu, czy spało dobrze, czy pokłóciło się z koleżanką. I mamy to brać pod uwagę, wystawiając ocenę.

Tylko… gdzie w tym wszystkim miejsce na sprawiedliwość wobec reszty uczniów? Jeśli każdą gorszą ocenę będziemy tłumaczyć 'gorszym dniem', to po co w ogóle pisać sprawdziany? Dlaczego inni uczniowie, którzy też mają problemy w domu, też bywają zmęczeni, a mimo to się uczą, mają czuć się pokrzywdzeni, bo ich rówieśnik dostanie lepszą ocenę tylko dlatego, że jego rodzic zrobił awanturę?

W klasie musi panować równość. Uczciwość. Reguły. Dzieci potrzebują jasnych granic, a nie ciągłego naginania rzeczywistości pod samopoczucie. Czy jestem bezduszna? Nie. Codziennie rozmawiam z uczniami, wspieram, słucham, pomagam. Gdy trzeba, przytulam, podpowiadam, pytam, co się dzieje. Ale w ocenianiu wiedzy muszę być sprawiedliwa. Bo jeśli nie będę – uczniowie to od razu wyczują. I zaczną grać. A wtedy przestaną się uczyć".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Napisz do mnie na maila: anna.borkowska@mamadu.pl
Czytaj także: