
Urodziny w latach 80-tych i 90-tych – proste i skromne
Pamiętam, jak to było, kiedy sama byłam dzieckiem, w latach 80-tych. Urodziny to była zawsze okazja do spotkania się z najbliższą rodziną – był tort, kilka drobnych prezentów, a na stole obowiązkowo mandarynki, pomarańcze, czekolada z orzechami... Nie było wtedy nawet mowy o wynajmowaniu sal, animacjach czy skomplikowanych dekoracjach. Czasami dostawałam lalkę, czasami klocki, ale liczyła się głównie obecność osób, które kochałam. Było skromnie, ale miało to swój niepowtarzalny urok.
Z biegiem lat wszystko zaczęło się zmieniać. Pojawił się boom na organizowanie urodzin w różnych miejscach – place zabaw, strefy rozrywki, sale z animacjami... Ludziom przestały już wystarczać zwykłe, domowe przyjęcia. Rodzice zaczęli szukać bardziej oryginalnych miejsc, które oferowały dzieciom "coś więcej" niż tylko zabawki i ciasta. Pamiętam, jak niektóre miejsca zaczynały organizować gry, zabawy, a także oferować różne atrakcje – jak malowanie twarzy, robienie biżuterii czy warsztaty kulinarne. Dzieci mogły się świetnie bawić, a rodzice płacili za to coraz więcej i więcej...
Ścianka z balonami – hit czy przesada?
Dziś, jeśli chce się zrobić niezapomniane urodziny, trzeba sięgnąć głęboko do portfela. Organizowanie przyjęcia w specjalnych salach to już naprawdę poważny biznes. Rodzice nie organizują już tylko spotkań z rodziną w domu – teraz chodzi o to, by dzieci miały profesjonalnie zaplanowaną imprezę, a przy okazji – żeby rodzice mogli się pochwalić zdjęciami z tych wydarzeń na Facebooku czy Instagramie.
W salach urodzinowych można spotkać się z całą paletą usług, jak np. ścianki do zdjęć, które są teraz prawdziwym hitem. Balonowe dekoracje, które tworzą wyjątkową atmosferę, są niemal obowiązkowe. Wśród ozdób spotkać można personalizowane elementy, takie jak napisy, inicjały dziecka, a także kwiaty czy tematyczne dekoracje. Kiedyś na urodzinach to rodzice pstrykali dzieciom zdjęcia swoimi telefonami. Dziś robi to za nich profesjonalny fotograf, który zadba o to, by każde zdjęcie wyglądało jak z magazynu. A wszystko to, rzecz jasna, wiąże się z dodatkowymi kosztami. Bo przecież im więcej atrakcji, tym drożej.
Z jednej strony rozumiem, że zmieniają się czasy, a rodzice chcą zapewnić swoim dzieciom jak najlepsze wspomnienia z dzieciństwa. Z drugiej jednak – czy nie jest to trochę przesada? Urodziny stały się w ostatnich latach festiwalem konsumpcji, gdzie liczy się nie tylko zabawa, ale też to, jak wygląda cała oprawa.
Zastanawiam się, czy za kilka lat te wszystkie profesjonalne zdjęcia z urodzin będą jeszcze miały jakąś wartość, czy zostaną już tylko wspomnieniem z pustego wydawania pieniędzy? Wiadomo, że dzieci cieszą się z każdej chwili, ale czy nie byłoby lepiej, gdyby rodzice po prostu spędzali z nimi czas, zamiast inwestować w te wszystkie sztuczności?