
Nie wierzyłam w to, co czytam
"Mój syn, Michał, bardzo cieszył się na nocowankę u kolegi z klasy. Chłopcy znają się od kilku lat, więc gdy dostaliśmy zaproszenie, wiedziałam, że to będzie dla niego świetna zabawa. Michał spakował swoją torbę, zabrał ulubiony kocyk i przyjechał na miejsce z radością wymalowaną na twarzy. Czułam, że to będzie dla niego ważny moment – nocowanka z przyjaciółmi, pierwszy raz bez nas, rodziców. Na pewno będą się świetnie bawić. I tak było...
Następnego dnia dotarła do mnie jednak pewna wiadomość. To nie była zwykła wiadomość podsumowująca nocowankę.
SMS od matki gospodarza brzmiał: 'Dziękuję wszystkim za udział, ale proszę o zwrot części pieniędzy za pizzę, którą zamówiliśmy dzieciom na kolację. Kosztowały one łącznie 150 zł, więc liczę na wasze wsparcie w tej kwestii. Proszę, aby każdy dorzucił się po 50 zł. Może być Blikiem'.
Szczerze? Zamurowało mnie!
To był pierwszy raz, kiedy spotkałam się z czymś takim. Czy naprawdę muszę płacić za pizzę, którą zamówili sami? Nie byliśmy wcześniej informowani o tym, że będziemy odpowiedzialni za koszty jedzenia. Dzieci – jeśli chcą – miały zabrać swoje przekąski, tak było w zaproszeniu. Owszem, można było się domyślić, że dzieci będą miały po zabawie wilczy apetyt i że będą chciały zjeść kolację, ale czy naprawdę to było konieczne, by na końcu obarczyć nas, rodziców, wydatkiem?
Czułam się, jakby ktoś spróbował mnie 'naciągnąć'. Najbardziej rozczarowujące było to, że nikt wcześniej nie poruszył tematu jedzenia. W żadnej wiadomości nie było mowy o dzieleniu kosztów. Jako rodzic, czuję, że powinniśmy być w pełni poinformowani o wszystkim, co dotyczy naszej finansowej odpowiedzialności.
Zdecydowanie wyciągnęłam wnioski na przyszłość. Chciałabym, żeby takie sytuacje były lepiej omówione z góry, zanim cokolwiek się wydarzy. Jeśli planowane są dodatkowe koszty, powinniśmy być o nich poinformowani przed nocowanką, a nie tuż po. Mam nadzieję, że kolejna nocowanka odbędzie się bez takich niespodzianek".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).