
"Po co przez godzinę wałkować jeden temat?"
Jeszcze kilka lat temu obecność na szkolnej wywiadówce była niemal obowiązkiem każdego rodzica. Dziś coraz więcej osób kwestionuje sens spotkań stacjonarnych, a pandemia tylko przyspieszyła zmiany. W czasach, gdy e-dzienniki dostarczają wszystkich informacji bieżących informacji o nauce dziecka, a nauczyciele są dostępni online, wielu rodziców nie widzi potrzeby wizyt w szkole.
Coraz więcej rodziców uważa, że tradycyjne wywiadówki nie mają sensu. – To strata czasu. Wychowawczyni porusza zwykle ogólne kwestie: że większość uczniów zachowuje się poprawnie, że warto przysiąść z dziećmi przy matematyce, bo wielu z nich ten przedmiot sprawia kłopoty, że w przyszłym miesiącu będzie wyjście do teatru. To samo pisze potem w wysyłanym do wszystkich mailu, podsumowującym zebranie. Jak dla mnie taki mail wystarczyłby zamiast zebrania. Po co przez godzinę rozmawiać o czymś, co da się napisać w trzech zdaniach? – mówi Justyna, mama 11-letniego Mateusza z Będzina w rozmowie z portalem katowice.wyborcza.pl.
Podobnego zdania jest Agnieszka z Katowic, mama Leny. – Na zebraniu wychowawczyni nie może mówić o indywidualnych problemach konkretnych dzieci, co zrozumiałe. Dlatego po zebraniu ustawia się do niej kolejka rodziców, którzy chcą pomówić w cztery oczy. To nie są warunki do takiej rozmowy, więc nauczycielka prosi ich, by przyszli na godziny tzw. czarnkowe, czyli dyżur. To po co to zebranie?
Rodzice przyzwyczaili się do wygody zdalnych spotkań. Podczas pandemii można było połączyć się z dowolnego miejsca – z auta, pracy, a nawet kołysząc niemowlę. Teraz gdy wszystko wróciło do "normalności", wielu uważa, że szkoły powinny pójść z duchem czasu i kontynuować spotkania online.
E-dziennik, Messenger i mail: to chyba wystarczy?
Cyfrowe narzędzia komunikacji sprawiają, że osobiste wywiadówki wydają się zbędne. W e-dzienniku rodzice widzą oceny, frekwencję i uwagi nauczycieli. W razie potrzeby mogą napisać wiadomość w aplikacji lub maila, a w pilnych sprawach skontaktować się telefonicznie.
– Szkoda, że nikt nie pochyli się nad tym, że w czasie wywiadówek czas tracą rodzice bezproblemowych uczniów, którym wystarczy kontakt ze szkołą przez e-dziennik. Tam są wszystkie oceny dziecka, frekwencja, a w razie konieczności nauczyciel może napisać uwagę czy wiadomość. Mamy przecież XXI wiek – mówi pani Agnieszka. Jak podaje "Wyborcza", wiceministra edukacji Katarzyna Lubnauer przyznała, że MEN poświęci tej kwestii czas, w związku z planami likwidacji godzin czarnkowych.
Rodzice, którzy doświadczyli wywiadówek online, niechętnie wracają do stacjonarnych spotkań. – Nie trzeba było tracić czasu na dotarcie do szkoły, a i samo zebranie trwało krócej, bo nauczycielka trzymała się konkretów. Na zebraniu stacjonarnym wszystko zawsze się rozłazi. Mam wrażenie, że wychowawczyni specjalnie przedłuża omawianie niektórych tematów, bo niezręcznie jej zakończyć zebranie po kwadransie, skoro już ściągnęła nas do szkoły – mówi pani Agnieszka. Kobieta nie może zrozumieć, dlaczego – "choć po pandemii wiele firm zostało przy pracy zdalnej lub hybrydowej – szkoły wróciły do starych porządków".
Także nauczyciele zauważyli, że "o ile na zebraniach online frekwencja rodziców była zwykle wysoka, o tyle po przywróceniu zebrań stacjonarnych bierze w nich udział znacznie mniej osób".
Nauczyciele walczą o frekwencję
Problem dostrzegają też nauczyciele. Po powrocie do tradycyjnych zebrań frekwencja spadła. Na nauczycielskich grupach i forach krążą poradniki, jak odczarować wywiadówki i sprawić, by rodzice chętniej brali w nich udział. Aby zachęcić rodziców do przyjścia, pedagodzy dwoją się i troją:
– Dla nauczycieli szkoła to oswojona przestrzeń, w której nic nie zaskakuje. Dla rodziców szkoła jest przestrzenią wywołującą różne skojarzenia, niekoniecznie przyjemne. Ważne więc będzie przygotowanie sali, w której odbędzie się wywiadówka, w taki sposób, aby uczestnicy spotkania dobrze się w niej czuli. Decydują zwykle drobiazgi: czystość, kwiaty, liczba miejsc, potrzebny sprzęt, wystawa prac, wytworów dzieci, gazetki ścienne, ekspozycja książek dla rodziców itd. Aranżacja wnętrza musi być przemyślana – podkreśla Maria Tuchowska, polonistka i teolożka, która opracowała poradnik o wywiadówkach dla nauczycieli na zlecenie portalu Librus Szkoła, wydawanego przez spółkę z Katowic.
Czy szkoły powinny dostosować się do nowych czasów?
Niektóre szkoły idą o krok dalej – np. w Poznaniu uczniowie z klas o profilu gastronomicznym przygotowują przekąski na wywiadówki, a w Krośnie frekwencję poprawił... żurek serwowany rodzicom. Mimo wysiłków nauczycieli wielu rodziców nie wraca na stacjonarne wywiadówki mimo "cudów na kiju", którymi nauczyciele chcą zachęcić do realnych spotkań. Część uważa, że takie spotkania poprawiają relacje, innym szkoda na takie rzeczy czasu.
Jedno jest pewne: rodzice wolą spotkania online. Nie dlatego, że nie interesują się edukacją swoich dzieci, ale dlatego, że nowoczesne formy komunikacji są po prostu wygodniejsze i efektywniejsze. W czasach pracy zdalnej i cyfrowych rozwiązań szkoła nadal wymaga obecności fizycznej. Może czas to zmienić? Skoro e-dziennik stał się standardem, może pora, by standardem stały się także wywiadówki online?
Źródło: katowice.wyborcza.pl