Chcesz, to sama sprzątaj
"Jestem nauczycielką chemii i po zakończonym eksperymencie poprosiłam uczniów o pomoc w posprzątaniu sali. Wydawało mi się, że to normalne, że po lekcji każdy pomoże, chociażby w drobnych rzeczach. W końcu wszyscy byliśmy zaangażowani w pracę, więc wspólne posprzątanie wydawało się oczywiste.
Niestety, odpowiedź, którą usłyszałam od uczniów, była dla mnie szokiem. Jeden z nich powiedział, że 'sprzątaczka jest od tego' i że to nie ich sprawa. Zatkało mnie. Drugi dodał, że też nie zamierza tego 'syfu ogarniać'. Ktoś tam burknął pod nosem, że to był mój eksperyment i sama mogę sprzątnąć.
Nie chodziło o nic trudnego – po prostu o posprzątanie po pokazie. Ale odpowiedź uczniów była pełna obojętności i braku szacunku. To nie była tylko kwestia braku chęci do pomocy, ale także braku jakiejkolwiek refleksji nad tym, co powinni zrobić.
Byłam w szoku. Poczułam, że to coś większego niż tylko jedno nieposprzątanie. Czułam, że to znak, że coś w wychowaniu młodszych pokoleń jest nie tak. Przecież takie proste rzeczy, jak pomaganie sobie nawzajem, porządkowanie po sobie, to podstawa.
Po tych słowach miałam łzy w oczach. Czułam się, jakby to był cios w moje starania. Chciałam, żeby moi uczniowie byli odpowiedzialni i szanowali innych, ale spotkałam się z zupełnym brakiem zaangażowania. Wiem, że to nie tylko ich wina, ale także problem, z którym my, nauczyciele, musimy się zmierzyć. Poczułam się jak popychadło.
Zaczęłam się zastanawiać, jak dotrzeć do dzieci, jak nauczyć ich współpracy i szacunku. Tego, co się stało, nie można zignorować. To doświadczenie, choć trudne, zmusiło mnie do głębszych przemyśleń. Może czas stawić temu wszystkiemu czoła i powiedzieć stanowcze: 'stop'?".