logo
Nauczyciele są wypaleni i sfrustrowani swoją pracą. fot. koltsovthebest/123rf.com
Reklama.

Kiedyś myślałam, że tylko narzekają

Nie ukrywam, że ze smutkiem przeczytałam list, który opublikowaliście o "najgorszej części dnia" w pracy nauczyciela. To przykre, że osoba, która kiedyś miała w sobie tyle pasji i chęci do pracy z dziećmi, czuje się teraz tak wypalona i zniechęcona.

Jeszcze kilka lat temu, zanim moje dziecko poszło do szkoły, sama myślałam, że nauczyciele mają lekką pracę, sporo wolnego i głównie narzekają. Wydawało mi się, że to zawód, w którym można spełniać swoje powołanie i czerpać satysfakcję. Dziś biję się w pierś, bo teraz widzę, jak bardzo się myliłam.

Dopiero odkąd moje dziecko rozpoczęło edukację, dostrzegłam, ile niewidzialnej pracy wykonują nauczyciele. Lekcje to tylko część ich obowiązków. Poza tym jest cała masa papierologii, organizacji, przygotowywania materiałów, rozmów z rodzicami, rad pedagogicznych i wielu innych rzeczy, których na co dzień nie widzimy. A jednocześnie coraz rzadziej ktoś mówi "dziękuję", coraz częściej za to pojawiają się pretensje. I wcale nie dziwię się, że w takiej atmosferze można stracić chęć do pracy.

Chcesz podzielić się rodzicielskim doświadczeniem lub zdaniem na ważny temat? Napisz: martyna.pstrag-jaworska@mamadu.pl lub: mamadu@natemat.pl.

Robicie bardzo ważną robotę

Staram się nie być tym dodatkowym ciężarem dla nauczycieli, bo widzę, jak wiele mają na głowie. Nie oczekuję cudów, nie piszę z każdą drobnostką i nie mam wygórowanych żądań. Ale jednocześnie nie chciałabym, żeby moje dziecko miało nauczyciela, który przychodzi do pracy bez motywacji, odlicza godziny do końca dnia i przestał wierzyć, że to, co robi, ma sens.

Rozumiem, że oczekiwania tamtej nauczycielki dotyczące pracy rozminęły się z rzeczywistością. Nauczyciele powinni jednak pamiętać, że są rodzice, którzy doceniają ich pracę i są wdzięczni, że mimo przeciwności dalej uczą nasze dzieci. Nie wiem, czy ten list pomoże. Chciałabym, żeby dodał choć odrobinę otuchy pedagogom, którzy czują się zrezygnowani i wypaleni. Jestem z tych rodziców, którzy nadal wierzą, że ten zawód jest potrzebny, a coraz mniej młodych, kreatywnych i chętnych osób do uczenia dzieci.

Nie zmienię warunków, w jakich przyszło pracować nauczycielom, nie sprawię, że biurokracja magicznie zniknie, ale mogę powiedzieć jedno – dziękuję. Za wysiłek, za poświęcenie, za obecność w klasie i edukowanie naszych dzieci, bo przecież rodzice wszystkiego sami by nie zrobili. I mam nadzieję, że mimo zmęczenia, mimo frustracji, ta kobieta, która napisała ten smutny list znajdzie jeszcze w sobie tę dawną pasję, która sprawiła, że czuła się spełniona w zawodzie, który wykonuje.

Czytaj także: