uczeń czyta podręcznik w klasie
Patrzę na współczesnych uczniów i zastanawiam się: dokąd zmierzamy? fot. pl.123rf.com
Reklama.

"Otwórz podręcznik" – powiedziałam. Odpowiedź ucznia zwaliła mnie z nóg

"Lekcja trwała w najlepsze, choć nie mogłam pozbyć się wrażenia, że zainteresowanie uczniów sięgało poziomu podłogi. No dobrze, może nie całej klasy – gdzieś w trzecim rzędzie jedna uczennica notowała coś w zeszycie, a chłopak pod oknem faktycznie próbował śledzić temat. Reszta? Telefony, szeptanie, zamyślone spojrzenia.

Chciałam jakoś zachęcić ich do nauki, a zwłaszcza Kamila, który wydawał się być zupełnie gdzieś indziej myślami. Powiedziałam więc do niego spokojnie:

'Proszę, otwórz podręcznik na stronie 57 i przeczytaj na głos pierwszy akapit'.

Kamil spojrzał na mnie z mieszaniną zdziwienia i… rozbawienia? Po czym nonszalancko odparł:

'A po co? I tak to jest nudne i nikomu się nie przyda'.

Nie ukrywam, przez kilka sekund po prostu patrzyłam na niego w milczeniu. W głowie przetwarzałam to, co właśnie usłyszałam. To nie było zwykłe 'nie chce mi się' czy 'zapomniałem podręcznika'. To było jawne podważenie sensu mojego istnienia w tej klasie.

Gdzie zniknął szacunek?

Kiedy ja byłam uczennicą, nikt nawet nie pomyślałby, by tak odezwać się do nauczyciela. Mogliśmy ponarzekać po cichu, poprzewracać oczami, ale otwarta pyskówka? To było nie do pomyślenia. A teraz? Mam wrażenie, że dla niektórych uczniów szkoła to miejsce, gdzie można powiedzieć wszystko bez większych konsekwencji.

Spróbowałam więc jeszcze raz:

'Kamil, czy możesz po prostu otworzyć książkę i przeczytać?'.

Na co on westchnął ostentacyjnie i rzucił:

'A nie może pani włączyć jakiegoś filmiku? I tak nikt już nie czyta podręczników'.

W klasie rozległo się kilka chichotów. Miałam do wyboru: albo zignorować jego zachowanie, albo wytłumaczyć, że lekcja to nie Netflix, a on nie jest recenzentem treści.

Wychowanie czy jego brak?

Problem w tym, że nie jest to pojedynczy przypadek. Coraz częściej spotykam się z uczniami, którzy nie tyle są znudzeni, co po prostu przekonani, że szkoła jest dla nich stratą czasu. W ich oczach nauczyciel to nie ktoś, kto ma im pomóc, ale postać drugoplanowa, której mogą odmawiać współpracy, jeśli coś im się nie podoba.

Kamil jeszcze chwilę się wiercił, ale w końcu mruknął coś pod nosem i sięgnął po książkę. I choć przeczytał akapit, ton jego głosu jasno mówił, co myśli o tym wszystkim.

Patrzę na współczesnych młodych ludzi i zastanawiam się: dokąd zmierzamy? Może to my, nauczyciele, powinniśmy zmienić podejście? Może powinnam faktycznie puścić im film i dać im spokój? Ale wtedy kto ich nauczy szacunku do pracy i wysiłku?

Nie oczekuję, że każdy uczeń będzie siedział z nosem w książce. Ale czy naprawdę prośba o otwarcie podręcznika to już zbyt wiele?".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Napisz do mnie na maila: anna.borkowska@mamadu.pl
Czytaj także: