Duchowni na szkolnych wyjazdach – opiekunowie czy liderzy duchowi?
"Wycieczki szkolne organizowane są po to, by uczniowie mogli odpocząć, zobaczyć ciekawe miejsca, spędzić czas ze znajomymi i nauczycielami poza szkolnymi ławkami. W niektórych szkołach jednak księża coraz częściej dołączają do tych wyjazdów – oficjalnie jako dodatkowi opiekunowie, ale w praktyce często przejmują rolę liderów grupy.
Mój syn Kuba pojechał ostatnio na wycieczkę do Krakowa. Mieli zwiedzać Wawel i Kazimierz, ale ksiądz uznał, że najpierw muszą 'oddać hołd Janowi Pawłowi II' i zaprowadził ich do sanktuarium. Na koniec dnia odbyła się 'dobrowolna' msza, na której obecność była 'mocno zalecana'.
W wielu przypadkach rodzice nie mają nawet świadomości, że ich dzieci będą uczestniczyć w religijnych elementach wyjazdu. Dopiero po fakcie dowiadują się, że oprócz zwiedzania, program obejmował także wspólne modlitwy, msze czy rozmowy o wierze.
Modlitwa przed posiłkiem, msza 'dla chętnych' – gdzie jest granica?
Obecność księży na wycieczkach sama w sobie nie musi być problemem – wielu duchownych jest otwartych, sympatycznych i potrafi świetnie dogadywać się z młodzieżą. Problem zaczyna się wtedy, gdy zamiast zwykłej roli opiekuna, zaczynają narzucać uczniom swoje przekonania.
Niektóre dzieci skarżą się, że muszą brać udział w porannej modlitwie przed rozpoczęciem zwiedzania, a przed każdym posiłkiem odmawia się 'Ojcze nasz'. Napiszę to wprost. Mój syn nie chodzi na religię, więc na wycieczce czuł się nieswojo, bo wszyscy musieli modlić się przed obiadem. Kiedy odmówił, dostał od księdza uwagę, że 'wspólna modlitwa to tradycja i szacunek do innych'.
Oczywiście, nie wszyscy rodzice uważają obecność księży na wycieczkach za problem. Niektórzy wręcz cieszą się, że ich dzieci mają kontakt z duchownym poza szkolną katechezą. Z drugiej strony są rodzice, którzy uważają, że granice są mocno przekraczane. Nie każdy uczeń jest przecież katolikiem. Nie każde dziecko musi się modlić i chodzić na mszę, zwłaszcza gdy jedzie na wycieczkę organizowaną przez szkołę publiczną.
Uważam, że szkolne wycieczki powinny być dla wszystkich uczniów – niezależnie od ich wyznania czy światopoglądu. Jeśli ksiądz chce jechać, nie ma problemu, ale powinien pełnić taką samą rolę jak inni opiekunowie, a nie stawać się duchowym przewodnikiem. Jeśli program ma zawierać elementy religijne, to szkoła powinna o tym informować rodziców wcześniej i dawać dzieciom realny wybór, czy chcą w nich uczestniczyć. W przeciwnym razie zamiast neutralnej wycieczki mamy kolejną formę przymusowej katechezy – tylko tym razem w terenie".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).