Definicja grzecznego dziecka według wydawnictwa Jedność.
Definicja grzecznego dziecka według wydawnictwa Jedność. ulkas / 123RF
Reklama.

Rodzice mają prawo wymagać

Tak owszem, można nie puszczać dziecka na religię i nie będzie problemu. Takie podejście z pewnością będzie dla wielu osób najlepszym rozwiązaniem. Czy można mieć jednak pretensję do tych rodziców, którzy chcą, by ich dziecko uczęszczało na katechezę i wymagają, by było właściwie nauczane? Czy można obwiniać ich, że się czepiają, bo w końcu widziały gały, co brały?
Nie. Dla niektórych wychowanie w religii jest ważne i nie wyobrażają sobie tego, by dziecko nie uczęszczało na lekcje. Mają oni prawo, tak samo, jak inni rodzice wobec innych przedmiotów i nauczycieli, wymagać, by omawiany materiał przedstawiony był w sposób rzetelny, przystępny, interesujący, dopasowany do realiów i w poszanowaniu wszystkich. Niestety, gdy odnajduje się w podręczniku dla dzieci uczęszczających do zerówki taką treść, nie dziwne, że zaskakuje to rodziców.

Intencja jak zwykle dobra

Choć intencja jak zwykle "dobra", to wierszyk wzbudził niesmak wśród rodziców. Argumenty, które podają to:
– straszenie dzieci, że nie będą uznane za grzeczne, gdy zamiast od razu pomodlić się, pomyślą o jedzeniu,
– wzbudzanie obaw w dziecku, że nawet rozglądanie się i kręcenie może być zaprzepaszczeniem szansy na bycie grzecznym,
–życie w strachu, że Pan Jezus widzi każdy nasz błąd, każde złe zachowanie i trzeba się go obawiać,
– propagowanie wśród dzieci złych nawyków, śniadanie uznawane za najważniejszy posiłek w ciągu dnia może być pominięte kosztem porannej modlitwy,
– propagowanie idei, że głód ma być na drugim miejscu, bo religia jest najważniejsza.

Ktoś myślał o konsekwencjach?

Książka "W świecie mojego Boga'" wydana przez wydawnictwo „Jedność” nie jest publikacją sprzed lat. To wersja przygotowana dla współczesnych dzieci, więc można było zastanowić się nad wyborem treści.
Czy naprawdę definiowanie w taki sposób dzieci i określanie, które jest grzeczne, a które nie jest powinno mieć miejsce? Twórcy takich treści być może nie zdają sobie sprawy, jakie przesłanie z nich wynika. Może nie potrafią spojrzeć na to z pozycji kilkulatka, który doskonale zdaje sobie sprawę, że nie jest w stanie spełnić podanych kryteriów, bo który 6-latek potrafi w taki sposób się zachowywać i myśleć?
Od zerówki utrwala się więc w nim przekonanie, że nie jest w stanie spełnić oczekiwań względem niego, co może przełożyć się na zachwianie poczucia własnej wartości, podcięcie mu skrzydeł, czy z czasem odsunięciem się od religii. O tym jednak nikt nie myśli tworząc piękne wierszyki dla nieistniejących dzieci.
Trudno nie wspomnieć tu także o dzieciach choćby z ADHD, którym trudno z pewnością jest nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. To ma ich od razu dyskwalifikować jako "grzeczne dzieci"?