logo
Szkolne lektury nie mogą mieć tylko miłej i radosnej treści. fot. kmmna/123rf.com
Reklama.

Książki często mają smutne wątki

Przeczytałam wiadomość nauczycielki o lekturze "Asiunia" i nie mogę się nie odnieść do niej, bo sama mam dziecko w szkole podstawowej. Rozumiem troskę rodziców – naprawdę. Też jestem mamą i chciałabym, żeby moje dziecko było szczęśliwe, beztroskie, pełne ciekawości do świata. Ale jednocześnie wiem, że nie mogę go przed wszystkim ochronić. Życie nie jest bajką, a książki – nawet te dla dzieci – nie powinny być wyłącznie zbiorem wesołych historyjek.

Wspomniana w tamtym tekście "Asiunia" Joanny Papuzińskiej to nie jest książka, która straszy. To książka, która uczy. Wiem, bo czytałam ją z synem w zeszłym roku. Uczy empatii, rozumienia historii, uczy, że wojna nie jest tylko suchym tematem z podręcznika, ale czymś, co dotknęło prawdziwych ludzi – także dzieci. Czy to smutna książka? Oczywiście. Ale czy smutek to uczucie, którego mamy unikać za wszelką cenę?

Nie da się wychować dziecka w świecie wyłącznie radosnych historii. Każde pokolenie miało swoje trudne lektury – "Oto jest Kasia", "Karolcia", "Dzieci z Bullerbyn" (tak, tam też są trudne momenty, choć ubrano je w cieplejsze barwy). Kiedyś "Chłopcy z Placu Broni", "Syzyfowe prace", "Kamienie na szaniec", "Kamizelka" były książkami, które poruszały, czasem wręcz wstrząsały, ale czy komukolwiek zaszkodziły? Przeciwnie, to one kształtowały w młodych ludziach siłę, odporność, zrozumienie świata.

Podziel się swoim zdaniem o szkolnych lekturach lub wychowywaniu współczesnego pokolenia dzieci: martyna.pstrag-jaworska@mamadu.pl lub: mamadu@natemat.pl.

Nie wychowujmy płatków śniegu

Nie powinniśmy chronić dzieci przed wszystkimi trudnymi tematami, tak samo jak nie da się uchronić ich przed życiem. Oczywiście, trzeba dostosować sposób, w jaki się o tym mówi – nie rzucać malucha na głęboką wodę, tylko wprowadzać go w temat z wyczuciem. Może, zanim dziecko zacznie czytać "Asiunię", warto z nim porozmawiać i opowiedzieć o książce: "To historia dziewczynki, która przeżyła wojnę. Nie musisz się bać, u nas teraz nie ma wojny. Ale warto poznać tę książkę, żeby wiedzieć, jak wyglądał świat, gdy babcia była mała".

Z całym szacunkiem, ale czy naprawdę chcemy wychowywać "płatki śniegu", które roztopią się przy pierwszym trudniejszym temacie? Tyle się narzeka, że dzieci są zbyt wrażliwe i delikatne. One są mądre, wrażliwe – zgoda. Ale nie sprawimy, że będą silne i gotowe na życie, jeśli będziemy usuwać im spod nóg każdy kamyczek.

Książki są bezpiecznym miejscem do poznawania trudnych rzeczy. Lepiej, żeby dziecko pierwszy raz zetknęło się z wojną w "Asiuni", niż miałoby się o niej dowiedzieć przypadkiem, w oderwaniu od kontekstu, z jakiegoś nagłówka w internecie. Nie rezygnujmy z trudnych książek. Nie bójmy się ich. One nie krzywdzą, tylko uczą. A my, jako rodzice, jesteśmy po to, żeby pomóc dzieciom je zrozumieć.

Z poważaniem, mama ucznia szkoły podstawowej

Czytaj także: