Pokolenie zetek ma gdzieś normy społeczne
Wielu przedstawicieli pokolenia zet to osoby, które nie wyniosły z domu wpojonych zasad kultury, brakuje im empatii i życzliwości. Oczywiście nie każdy z tej generacji taki jest, ale przykładów na to, że jednak rodzice tych młodych osób źle rozumieli pojęcie bezstresowego wychowania, jest naprawdę wiele. To przykre, bo okazuje się, że dziś młodzi ludzie nie czują potrzeby pomagania przypadkowym osobom i mają spory problem z przystosowaniem się w społeczeństwie, w którym obowiązują jakieś konkretne zasady.
Zawsze wydawało mi się, że na rozmowę o pracę nie wypada pójść w dresach (bo to pewnego rodzaju brak szacunku wobec potencjalnego pracodawcy), a schludny, czysty wygląd jest czymś oczywistym np. na egzaminie na studiach. Okazuje się, że dzisiejsze zetki myślą zupełnie inaczej. Opowiedziała o tym użytkowniczka portalu Threads o nicku kar.mina.
"Wchodzi student na egzamin w czapce. Grzecznie proszę o jej zdjęcie i słyszę odpowiedź: S: nie zdejmę. Ja: dlaczego? S: bo nie umyłem dzisiaj głowy. Kurtyna i ręce opadły. Pomijając to, że praktycznie zanikł zwyczaj eleganckiego ubioru na egzamin, to siedzenie w czapce jest po prostu brakiem jakichkolwiek dobrych manier" – przyznaje kobieta.
Oczywiście można sytuację skomentować tak, że zamiast patrzyć na wygląd studenta, prowadzący egzamin powinien skupić się na ocenieniu jego wiedzy i kompetencji. To prawda. Ale z drugiej strony należy pamiętać, że schludny, czysty wygląd nie oznacza, że wykładowca wymaga "nie wiadomo czego". Chodzi o minimalny wysiłek włożony w swój wygląd, by okazać swój szacunek i dać informację, że poważnie traktujemy tę sytuację.
Ubiór to wyraz szacunku
Sama jestem przedstawicielką pokolenia milenialsów i mnie zawsze uczono, że na egzaminy obowiązuje mnie schludny ubiór, najczęściej elegancki (choć biała koszula i czarna spódnica/spodnie nie są aż takim wymogiem). Nie chodzi o to, by zabierać młodzieży możliwość wyrażania siebie przez ubiór. Chodzi o to, by te osoby włożyły minimum wysiłku w zadbanie o swój wygląd, idąc na ważne wydarzenie np. egzamin. Wiele młodych osób wypowiedziało się pod wpisem, zauważając, że wg nich liczy się przede wszystkim to, co mają w głowie, a nie to, jak wyglądają.
Myślę, że sama czułabym się źle, przychodząc na uczelnię czy np. rozmowę o pracę z brudnymi włosami lub w poplamionej bluzce. Rozumiem, że są różne trendy modowe, że młodzież walczy o to, by móc wyrażać siebie za pomocą stylizacji. To jest ważne, ale jednak na egzaminach od lat wymaga się zachowania kultury osobistej i okazania szacunku m.in. egzaminatorom. Dla mnie jednym z takich oczywistych elementów jest właśnie odpowiedni strój. Być może brzmię jak boomer, ale podobnego zdania jest wielu komentujących wpis:
Widać, że dla wielu osób czysty strój czy brak czapki na głowie podczas egzaminu to pewnego rodzaju norma społeczna, do której powinien się dostosować zarówno nauczyciel, jak i student. To obustronne okazanie sobie szacunku, więc zupełnie nie rozumiem, dlaczego młodzi tak bardzo chcą te zasady naruszać, jeśli od lat w poprzednich pokoleniach się one sprawdzały. Tym bardziej że egzaminatorzy zwykle tych zasad się trzymają i oni strojem pokazują studentom, że egzamin to dla nich również ważne wydarzenie.