Jak matura, to "marynara i fryzura", śpiewał Wojciech Wojda z Farben Lehre w szlagierze sprzed ponad 20 lat. Dziś "marynara" wydaje się pozycją nieobowiązkową, podobnie jak biała koszula i skórzane lakierki albo eleganckie czółenka. Starsze pokolenia kręcą głowami na widok dzisiejszych młodych dorosłych, ale czy tak naprawdę jest się o co oburzać?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Przed sklepem stoi grupka nastolatków. Zaciągają się jednorazowymi elektrykami, żywo gestykulują. Jeden z nich wyjmuje z kieszeni małpkę. "To co, żeby 30 proc. było?" – słyszę. Muszą być absolwentami pobliskiego liceum. Kilkoro chłopaków, ale tylko jeden przykuwa mój wzrok. Materiałowe szorty, polówka, na stopach adidasy. Wyróżnia się na tle białych koszul i spodni w kant.
W ostatnich dniach podobnych grupek widziałam więcej – w metrze, w centrum handlowym, w parku. Choć wciąż królują ołówkowe spódnice i marynarki, nie brakuje spranych jeansów i biodrówek, krzykliwych T-shirtów, sneakersów z kolorowymi podeszwami.
Przyznam od razu: ani trochę mnie to nie szokuje. Na swoją maturę szłam w białej koszuli, marynarce w kropki i krótkich, czarnych glanach. Nauczyciele widywali na co dzień moje różowe włosy, kolczyk w nosie i pierwsze tatuaże. Nie uważam, żeby wygląd był jakimkolwiek wyznacznikiem tego, jakimi jesteśmy ludźmi. Kupowanie garniaka czy lakierków tylko po to, by założyć je na kilka egzaminów maturalnych, a później rzucić w kąt szafy, wydaje mi się stratą pieniędzy.
Nie oznacza to, że popieram przychodzenie na maturę w dziurawych spodniach, ubłoconych trampkach, koszulkach odsłaniających brzuch czy mini ledwo zakrywających pupę. Jednak dlaczego młodzi ludzi mają całkowicie rezygnować ze swojego stylu, z wyrażania swojej osobowości, dlaczego mają wkładać ubranie, które jest dla nich kostiumem?
Trampki i sweter na maturę? To brak manier
Eksperci od etykiety są dużo bardziej zasadniczy. Strój na maturę powinien być schludny, skromny, elegancki, dostosowany do okazji. W ubiegłym roku dr Irena Kamińska-Radomska, specjalistka w zakresie savoir-vivre'u, ostro oceniła stylizację maturalną piosenkarki Roksany Węgiel. W rozmowie z Pudelkiem nazwała strój "nieadekwatnym do sytuacji", co ma świadczyć o "lekceważącym stosunku do wydarzenia i innych osób". Węgiel miała na sobie białą koszulę, czarny sweter przypominający mundurki z brytyjskich szkół i krótką, plisowaną spódnicę.
W komentarzach pod oceną dr Kamińskiej-Radomskej padają hasła: "totalnie niezrozumiałe czasy", "gwiazdorzenie", "żenada", "brak manier i inteligencji". A że Węgiel jest kobietą, to naturalne, że musiały paść też słowa sugerujące, że długość spódnicy świadczy o desperacji i wyuzdaniu osoby, która tę spódnicę nosi. Ciekawe, że kiedy ta sama ekspertka pokazuje, jak jeść banana (nożem i widelcem, na talerzu, nie "jak małpa"), wszyscy ci znawcy bon tonu kpią z zasad, których rzekomo tak przestrzegają.
Nastolatkom i młodym dorosłym zarzuca się brak kultury i manier, jednak czy każdy z tych, co tak ochoczo krytykują młodsze pokolenia, zawsze wykazuje się kulturą i manierami? Czy zawsze mówi "dzień dobry" po wejściu do sklepu? Czy wie, kto i w jakich okolicznościach pierwszy podaje rękę? Nigdy nie używa przekleństw? Nie żuje gumy w czasie rozmowy? Nie kładzie łokci na stole? Mam wątpliwości.