Po cichu zakazują telefonów
W przestrzeni publicznej co jakiś czas wraca temat zakazu używania telefonów w szkołach. Ministerstwo Edukacji Narodowej przyznaje, że taki kategoryczny zakaz raczej nie wejdzie do szkół, ponieważ to łamanie praw uczniów. Ma jednak pomysł na przepisy, które być może nieco ograniczyłyby używanie smartfonów w czasie lekcji i na przerwach.
Mówi się m.in. o uświadamianiu dzieci i młodzieży na temat szkodliwych skutków nadmiernego korzystania z ekranów oraz o uczeniu od najmłodszych lat mądrego korzystania z technologii. To dużo lepsze rozwiązanie niż całkowite zakazywanie ekranów w czasie pobytu w szkole, bo taki sposób nie wywiera presji i nie jest restrykcyjny.
Jednak według badania przeprowadzonego przez Fundację GrowSPACE, aż 51,6 proc. polskich szkół wprowadziło taki zakaz dla swoich uczniów. Niektóre szkoły decydują się na specjalne depozyty, w których uczniowie zostawiają smartfony po wejściu do szkoły, inne pilnują tego, by uczniowie mieli je schowane w szkolnych szafkach w czasie trwania lekcji i przerw. Dane do badania zebrano z 350 szkół – zarówno podstawowych, jak i średnich.
Uczniowie obchodzą zasady
Jak podaje Interia, taki cichy zakaz w wielu szkołach istnieje tylko na papierze, bo w rzeczywistości uczniowie nadal mają przy sobie urządzenia cyfrowe. Ogromną wagę ma więc edukacja o tym, jak kontakt z ekranami wpływa na zdrowie psychiczne oraz dlaczego warto ograniczać go np. z powodu gorszych relacji z rówieśnikami.
– Coraz częściej mówi się o wpływie technologii, social mediów i internetu na zdrowie fizyczne oraz psychiczne młodych ludzi. Obserwujemy też zmiany systemowe w innych krajach, chociażby skandynawskich. Postanowiliśmy więc sprawdzić, w jaki sposób kwestię telefonów komórkowych regulują polskie szkoły – mówi Dominik Kuc, przedstawiciel zarządu Fundacji GrowSPACE.
Według zebranych informacji aż 89,4 proc. szkół ma zapisy o korzystaniu ze smartfonów na terenie placówki w swoim statucie. Nie zawsze jest to całkowity zakaz, ale są to ograniczenia – najbardziej restrykcyjne są w województwach lubuskim i świętokrzyskim, a najmniejsze w zachodniopomorskim. Szkoły nie mogą całkowicie zakazać telefonów, jeśli takiego rozporządzenia nie wydało MEN. Zazwyczaj cichy zakaz polega na uregulowaniu w statucie szkoły kwestii związanych z wnoszeniem i korzystaniem z urządzeń w szkole.
Placówki, które chcą być bardziej restrykcyjne, wprowadzają depozyty, czyli specjalne miejsca, w których uczniowie na czas zajęć zostawiają telefony. Przy takim rozwiązaniu władze szkoły muszą ufać uczniom. Jeśli ktoś twierdzi, że nie ma przy sobie smartfona do oddania do depozytu, nie ma możliwości weryfikacji tego (nie można przecież uczniów przeszukiwać). Podobnie jest z obowiązkiem wyłączania telefonów na czas zajęć – nauczyciel musi zaufać uczniom, że to zrobili, a nie np. wyciszyli tylko urządzenia.
Lepiej byłoby edukować
Eksperci przyznają, że taki cichy zakaz wcale nie jest najlepszym rozwiązaniem. Mimo restrykcji uczniowie korzystają z telefonów i często nie pomaga nawet podpisanie przez rodziców zgody na brak telefonu w placówce. Wszyscy uważają, że lepiej byłoby uczyć dzieci i młodzież mądrego korzystania z urządzeń i pokazywania im, że nie potrzebują ich w ciągu lekcji czy przerw, na których mogliby zadbać o kontakty z rówieśnikami.
Zakaz nie rozwiązuje problemu, bo jeśli uczniowie będą chcieli, to i tak znajdą rozwiązanie, które będzie dla nich korzystne. Np. niektórzy będą oddawali do depozytu stary, nieużywany smartfon, a drugi będą wnosili do szkoły.
Fundacja GrowSpace stara się uświadamiać rodziców, uczniów i nauczycieli na temat tego, że ważniejsza niż zakazy jest edukacja. Mówi się m.in. o tym, by Ministerstwo Cyfryzacji zaangażowało się w promowanie praktyk spędzania czasu przez młode osoby na rozrywkach analogowych, a także w tworzenie standardów bezpieczeństwa i ochrony dzieci w sieci.
Źródło: wydarzenia.interia.pl, growspace.pl