Eksperci biją na alarm, gdyż coraz więcej dzieci uzależnionych jest od smartfonów, jednak czy całkowity zakaz telefonów w szkołach rozwiąże problem? Nasza czytelniczka uważa, że to duże uproszczenie i przypomina, że telefony służą nie tylko do zabawy. Jej zdaniem rozwiązanie to nie tylko nie uchroni dzieci przed nadmiarem mediów, ale także może doprowadzić do innych niebezpiecznych sytuacji.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"W drodze do pracy zwykle słucham sobie audycji. To, co usłyszałam tym razem w radiu, sprawiło, że aż się zagotowałam. Otóż pewna prawicowo-katolicka organizacja chce wprowadzenia całkowitego zakazu używania przez uczniów polskich szkół urządzeń elektronicznych m.in. smartfonów i smartwatchów. W tym celu chce wystosować apel do Ministra Edukacji. Oczywiście wszystko argumentują troską o zdrowie dzieci.
Maja nadzieję, że minister Czarnek ochroni uczniów polskich szkół przed 'destrukcyjnym wpływem nadmiernego dostępu do mobilnych urządzeń'. Powołują się także na inne kraje jak np. Francja, Australia, czy Włochy, a od przyszłego roku Holandia, gdzie takie zakazy zostały wprowadzone i przynoszą efekty. To najwyraźniej ogólnoeuropejski trend.
Czy ktoś pomyślał o dzieciach?
Brawo! Tylko czy tej całej obawie przed uzależnieniem i problemami ze skupieniem ktokolwiek pomyślał, że te urządzenia to dla dzieci jedyna łączność z rodzicami?
Samotnie wychowuję 8-letnią córkę. Nie wyobrażam sobie, bym nagle nie mogła się z nią w żaden sposób skontaktować. Pracuję na drugim końcu miasta i muszę pozwalać dziecku na samodzielność, bo inaczej byśmy sobie nie poradziły. Nie wyobrażam sobie, by mogła iść do szkoły bez telefonu. Kupiłam go już rok temu i świetnie się to sprawdza.
Jak zadzwonić do mamy?
Telefon to dla nas jedyna opcja, bym miała z nią kontakt. Tak daje mi znać, że dotarła do szkoły. To także dla mnie sposób, bym mogła ją poinformować, że utknęłam w korku, czy spotkanie mi się przedłużyło i odbiorę ją ze świetlicy później. W trudniejsze emocjonalnie dni także czasem do siebie piszemy, by dodać sobie otuchy.
Od przyszłego roku chcę, by także córka sama wracała do domu i nie wyobrażam sobie, bym nie wiedziała, co się z nią dzieje po wyjściu ze szkoły. Przecież to skrajnie nieodpowiedzialne i niebezpieczne. Nagle miałabym być odcięta od dziecka na tyle godzin? Bez absolutnej wiedzy, co się z nim dzieje?!
Nie rozumiem tej narracji, że wszystkie dzieci, które mają komórki, nagle wyciągają je na lekcjach i klepią cały czas. Nie mogą się skupić i są na maksa uzależnione. Prawda jest taka, że jakby lekcja była ciekawa, to nawet im by się nie chciało ich wyciągać z plecaka. Można przecież także zakazać korzystania ze smartfona w trakcie lekcji. Po co od razu ten całkowity zakaz przynoszenia do szkoły?
Chcą sobie pograć na przerwie? No, w czym problem? Mają tyle nauki i odebranego dzieciństwa, że i taka rozrywka ma być sprowadzana do kategorii przestępstwa? Kpina! Jak będą chciały grać to i tak nadrobią w domu. O zapobieganiu od uzależnień trzeba edukować i rozmawiać, a nie wprowadzać zakazy! Co więcej, pewna jestem, że zakazów tych są ludzie, którzy w pracy sami non stop zerkają na telefon. Hipokryci!".