Decyzja o zamknięciu kuchni w małej wiejskiej szkole wywołała wśród rodziców burzę. Domowe obiady mają zastąpić posiłki z cateringu, które według niektórych rodziców niosą ryzyko rozpieszczenia uczniów. Napisała do nas czytelniczka, która się boi, że jej dziecko nie będzie chciało przez to jeść obiadów domowych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Jestem mamą czwartoklasisty z małej wiejskiej szkoły. Niedawno dowiedzieliśmy się, że dyrektorka planuje zamknąć kuchnię i wprowadzić catering. Tłumaczy, że to bardziej opłacalne, bo odejdzie jej koszt utrzymania pracowników itp. ale dla nas, rodziców, to po prostu nieporozumienie.
Ta szkolna kuchnia to genialne miejsce. Panie kucharki gotują domowe obiady – zupy, kotlety, makarony, a czasem nawet ciasto na deser. Wszystko zawsze było smaczne, proste i znane dzieciom. Mój syn nieraz mówił, że zupa pomidorowa w szkole smakuje lepiej niż w domu! A teraz ma to wszystko zastąpić jedzenie z pudełek? Niby bardziej różnorodne, ale czy na pewno lepsze?" – żali się w liście nasza czytelniczka.
Kobieta przyznaje, że rodzice są niechętni i uważają, że pomysł dyrektorki to ślepe podążanie za modą: "Catering oznacza wyższe koszty dla nas, rodziców. Obiad będzie droższy o kilka złotych, a to przy dwójce czy trójce dzieci robi sporą różnicę. Nie jesteśmy miastem, gdzie ludzie zarabiają krocie. Dlaczego mamy płacić więcej za coś, co wcale nie musi świetnie działać?".
W szkole twojego dziecka funkcjonuje kuchnia czy korzysta się z cateringu? Napisz do nas maila: martyna.pstrag-jaworska@mamadu.pl lub mamadu@natemat.pl.
Catering rozpieści uczniów
Mama ucznia przyznaje, że decyzja dyrektorki zdenerwowała ją i odbiera ją osobiście: "Do tego dochodzi jeszcze problem wybredności. Dzieci szybko się przyzwyczają do tego 'luksusu' – kolorowych pudełek i czegoś innego, niż mają w domu. A potem usłyszę, że zupa jarzynowa czy kasza są 'ble', bo w cateringu była jakaś modna zupa czy sałatka. Zamiast uczyć szacunku do jedzenia, fundujemy im wygodę, której wcale nie potrzebują.
Decyzja o zamknięciu kuchni to nie tylko straty dla dzieci. Panie kucharki, które znały je po imieniu i robiły najlepsze pierogi, stracą pracę. Myślicie, że kobietom w wieku 50-60 lat łatwo będzie znaleźć inną pracę w naszej okolicy? Raczej nie. Nasze dzieci stracą ciepłe, domowe jedzenie, a my będziemy płacić więcej, mając poczucie, że ktoś na tym 'oszczędza'.
Nie wszystko, co modne czy nowoczesne, pasuje do każdej szkoły. U nas cenimy prostotę, zdrowe i nieprzekombinowane posiłki, które przygotowują panie, które w szkole pracują od lat, a rodzice im ufają. Catering to gruba przesada i zbędny luksus, a do tego droższy niż to, co dotychczas się sprawdzało. Mam wrażenie, że dyrektorka w tej zmianie ma jakieś prywatne korzyści, bo jakoś w dalekosiężną oszczędność na pracownikach nie chce mi się wierzyć" – kończy swój list nasza czytelniczka.