Zbliżają się mikołajki, więc w szkołach i przedszkolach rodzice z pomocą nauczycieli organizują dla dzieci różne atrakcje. Niektórzy decydują się na wizytę św. Mikołaja, inni są zdania, że fajnym rozwiązaniem będzie losowanie. Nasza czytelniczka opisała sytuację, przez którą zwątpiła w dzisiejszych rodziców.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Chciałabym podzielić się pewną obserwacją z klasy mojego syna. Wiktor chodzi do 4 klasy szkoły podstawowej i w ostatnim czasie trwała między rodzicami dyskusja o tym, czy organizować klasowe mikołajki. Muszę przyznać, że już rozumiem, skąd bierze się tyle narzekania na dzisiejsze dzieci, ich nieprzystosowanie do życia i brak podstawowych umiejętności. Wiecie, skąd to wszystko? Przez rodziców, którzy krzywdzą swoje dzieci od pierwszych lat życia" – zaczyna swojego maila nasza czytelniczka Milena.
"Być może brzmi to bardzo brutalnie, ale takie mam niestety wnioski po przeczytaniu rozmów między rodzicami na naszej klasowej grupie na WhatsAppie. Chodzi o to, że zaczęły się rozmowy o pomysłach na tegoroczne mikołajki. Na początku oczywiście pojawił się pomysł klasycznego losowania. Stwierdziliśmy, że dzieciaki są już na tyle duże, że nie będziemy robić szopki ze św. Mikołajem, który przynosi im prezenty. Miały być losy z imionami, ustalona kwota do 70 zł za prezent, tyle. Wydawałoby się, że to nie jest nic skomplikowanego, a przyniesie dzieciakom sporo radości.
Niestety wielu rodziców było przeciwnych temu pomysłowi. Ktoś napisał, że za taką kwotę to można kupić tylko badziewie. Inna osoba była zdania, że takie losowanie zawsze kończy się kupowaniem 'durnostojek' i innych zbieraczy kurzu, ewentualnie toną słodyczy. Ja uważam, że to niezła nauka dla dzieci na temat kreatywności i znajomości swoich rówieśników z klasy. To też ćwiczenie umiejętności społecznych, których przecież dzieciom coraz częściej po prostu brakuje".
Podziel się swoją opinią na temat klasowych mikołajek: martyna.pstrag-jaworska@mamadu.pl oraz: mamadu@natemat.pl.
Dajcie im zdecydować
Niestety rodzice nie dali dzieciom zdecydować, jak będą wyglądały klasowe mikołajki: "Tymczasem rodzice zaczęli awanturę na temat tego, czy losowanie to dobry pomysł. Pojawił się pomysł, żeby zamiast losowania, zorganizować dzieciom wycieczkę: wyjście do teatru, na warsztaty albo na jakąś ciekawą wystawę do muzeum. I w sumie to jest fajny pomysł, nie przeczę, ale jest jedno 'ale': nikt tak naprawdę nie zapytał naszych 4-klasistów, czego oni by chcieli.
To nie są już małe dzieci. 10-latki wiedzą już, czego chcą, zapewniam was. Szczególnie jeśli mają zdecydować o tym, jak spędzą mikołajki. Zapytałam o to mojego Wiktora i powiedział mi, że on by się cieszył z wyjścia do teatru, ale tak jak większość klasy woli jednak zrobić losowanie. Inni rodzice rządzą się i nie wpadli na to, by zapytać swoje dzieci. Decydują za nie o wszystkim, nie dają im prawa głosu. Mówią, że to dla ich dobra, bo wycieczka będzie bardziej edukacyjna.
Tylko, czy wszystko musi być dla tych dzieciaków edukacyjne? Czy nie możemy im pozwolić na zabawę i decydowanie o tym, co sprawi im przyjemność? W taki sposób właśnie wychowujemy uległe pokolenie, które będzie we wszystkim zależne od rodziców. Później nie narzekajcie, że macie niesamodzielnych nastolatków w domu, skoro nie pozwalacie im nawet zdecydować, jak spędzą mikołajki..." – zauważa smutno nasza czytelniczka.