Nie pozwolił córce na taką zabawę. "Nie zdaje sobie sprawy, jaką robi jej krzywdę"
Redakcja MamaDu
26 października 2022, 16:57·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 26 października 2022, 16:57
Czy argument: "wszyscy mogą i ja też chcę" jest wystarczający, by pozwolić dziecku na zabawę niezgodną z naszym sumieniem? Zdaniem Agnieszki halloweenowe przebieranki i cukierki dla dzieci mogą mieć znacznie większe znaczenie, dlatego warto się złamać.
Reklama.
Reklama.
Halloween z roku na rok zyskuje w Polsce na popularności, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży.
Przeciwnikom nie podoba się trywializowanie morderstw, śmieci i duchów.
Zwolennicy widzą w Halloween radosną zabawę, która nie przeszkadza, by 1 listopada z zadumą udać się na cmentarz.
"Zarówno ja, jak i mój mąż, jesteśmy osobami wierzącymi i chodzimy do kościoła. Także tak wychowujemy nasze dziecko. Nigdy z mężem nie rozmawialiśmy na ten temat Halloween i nie mieliśmy dylematów z tym związanych. Sami nie byliśmy zainteresowani takimi imprezami, a i dziecko było zbyt małe. Teraz gdy córka podrosła, to właśnie to święto stało się przyczyną rodzinnego konfliktu.
W ubiegłym roku się przeprowadziliśmy. Córka poszła do przedszkola, a także poznała koleżanki na osiedlu. Okazuje się, że w naszym nowym sąsiedztwie praktykuje się Halloween. Dzieci się przebierają i chodzą po domach. Zbierają cukierki, są gry terenowe i wiele atrakcji. Osobiście uważam, że jeśli to wesoła dziecięca zabawa, nie ma w tym nic złego. Halloween obchodzi się przecież w wigilię Wszystkich Świętych, a 1 listopada nadal można iść na cmentarz, do kościoła i z szacunkiem pomodlić się za bliskich zmarłych.
"Ja też chcę"
W ubiegłym tygodniu córka zaczęła dopytywać, za kogo może się przebrać i czy może umówić się na wspólne chodzenie z koleżankami. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, męża oburzył ten pomysł. Kategorycznie zakazał jej udziału w tej zabawie. Wyjaśnił, że to nie jest polskie święto i my tak nie obchodzimy Dnia Zmarłych.
Córka jest zdruzgotana. By nie pogarszać sytuacji, nawet bałam się przyznać, że już zamówiłam przebranie czarownicy. Mąż nie daje się przekonać, że w Halloween naprawdę nie ma nic złego. Córka przecież może się bawić na naszych zasadach, bez psocenia, straszenia i jakichś potwornych motywów. Może być wesoło, chwilę pobiegają w przebraniach po osiedlu i rozejdą się do domów.
Niezręczny dwugłos
Dałam już jej do zrozumienia, że Halloween jest ok. Więc teraz ciężko wybrnąć z całej tej sytuacji, skoro jako rodzice mamy odmienne zdania. Zupełnie nie przyszło mi do głowy, by omówić to wcześniej z mężem. A teraz wyszło, że ja się zgodziłam, a tata zakazał. Wypadłaby coś ustalić i z nią pogadać, bo nie można tego tak zostawić, ale sami ze sobą nie potrafimy się porozumieć.
Najbardziej martwi mnie jednak, że wszystkie koleżanki już mają przebrania i się umawiają. Jak nakręcone planują wszystko od kilku dni, a ona jest odsuwana od rozmów. Płacze w poduszkę, bo też, by chciała i ciągle pyta: "Dlaczego wszyscy mogą, a ja nie?". I ja ją rozumiem. Bo w tym wieku to już nawet nie chodzi o samo przebieranie się czy fascynację Halloween, ale zwyczajną chęć wspólnej zabawy z rówieśnikami. Nawet ten argument nie przemawia do męża.
Mąż twierdzi, że nie musi jak "głupia koza" leźć za wszystkimi, zaraz wszyscy zapomną i będzie po staremu. Nie zdaje sobie sprawy, jaką robi jej krzywdę. Ja się obawiam, że po weekendzie będzie tylko gorzej. Z pewnością będzie wykluczona, bo dziewczyny będą miały co opowiadać i wspominać, a ona co powie?
A co jak koleżanki przyjdą do nas, zapukają do drzwi? Aż się boję, ile wstydu, przykrości i kłopotów może jej to narobić.