W Polsce klapsy są traktowane według prawa jako rodzaj przemocy fizycznej czy kary cielesnej wobec dziecka, a te są zabronione od 2010 roku. Wielu rodziców nadal jednak uważa, że to świetna metoda wychowawcza, która dyscyplinuje "niegrzeczne" dzieci i uczy je szacunku do rodzica. Pamiętaj, to nie szacunek, tylko strach.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
19 listopada odbywa się co roku Międzynarodowy Dzień Przeciwdziałania Przemocy wobec Dzieci. Przy okazji jego obchodów w mediach pojawiło się dużo materiałów dotyczących przemocy wobec najmłodszych, rozpoznawania i zapobiegania jej. Jak przy każdej dyskusji na temat przemocy dotyczącej dzieci, wrócił również kolejny raz temat klapsów i kar cielesnych, które od 2010 roku są prawnie zabronione.
Wiele osób nadal uważa jednak, że klaps to dobra metoda wychowawcza, która dyscyplinuje i uczy dziecko, co wolno i czego mu nie wolno. W związku z tym, że część społeczeństwa nadal potrzebuje edukacji i uświadamiania, nasza redakcja również stara się zabierać głos w tej sprawie. Dlatego też, kiedy trafiłam na pewien post na Threads, postanowiłam podzielić się nim z czytelnikami i zacytować go.
To wypowiedź pewniej kobiety o nicku invisible_fairy928, która pozwoliła sobie wyrazić własną opinię na temat dyscyplinowania dzieci za pomocą cielesnych kar. "Przeraża mnie to, że ludzie bronią bicia dzieci i przemocy psychicznej, jakby to było święte prawo rodzica. Argument typu 'mnie ojciec bił i nic mi nie jest' jest słaby, bo kogoś innego ojciec gwałcił i też nic mu się nie stało, a jednak gwałcenie dzieci uznajemy za powszechnie złe" – zauważa bez ogródek autorka wpisu.
W dalszej części postu mówi o tym, że często słyszy też argumentację, że jeśli zostanie rodzicem, to zmieni zdanie i perspektywę. Tymczasem taki argument jest wyjątkowo zły, ponieważ sugeruje, że rodzicielstwo to tylko udręka i negatywne emocje, które w pewnym momencie tak eskalują, że każdy może stać się agresorem. A przecież to zupełnie nieprawda.
Zamiast krzyczeć i bić, wychowuj, stawiając granice
Autorka wpisu zauważa też, że do dziecka da się dotrzeć inaczej niż krzykiem, szarpaniem i karami, ale trzeba to robić sukcesywnie od najmłodszych lat za pomocą wychowania. Bicie dziecka, które krzyczy i płacze, nie jest rozwiązaniem, bo taka reakcja kilkulatka pokazuje ewidentnie, że jego emocje są niezaopiekowane. Do tego być może dziecko w obecności rodzica wcale nie czuje się bezpiecznie, skoro ten stosuje wobec niego krzyk i szarpanie.
"Jeśli twoje dziecko ryczy na środku marketu, bo chce zabawkę, to nie masz go bić. Albo czekasz, aż przestanie, albo wychodzisz z nim i czekasz, aż przestanie na dworze. Ja wiem, że to nie jest takie proste i nie twierdzę, że każdy rodzic ma być rodzicem idealnym [...]. Nie możemy bronić przemocy fizycznej i psychicznej" – apeluje autorka wpisu.
Żeby wychowywać dziecko, mieć jego szacunek i uwagę, wcale nie trzeba go dyscyplinować biciem i żadną przemocą (również psychiczną, emocjonalną). Trzeba dać mu spokój, cierpliwość, zrozumienie, a przede wszystkim z nim rozmawiać. Jeśli dziecko płacze i krzyczy w sklepie, to oznacza, że potrzebuje uwagi i zaopiekowania się jego emocjami, a nie krzyku, szarpania czy klapsów.
Takimi agresywnymi zachowaniami możemy bowiem doprowadzić u malucha tylko do jeszcze gorszych problemów psychicznych i emocjonalnych. Naprawdę da się wychować bez dyscyplinowania biciem, trzeba tylko umieć stawiać jasne granice. Dzięki nim unikniemy też "wejścia sobie na głowę", o którym tak często mówią osoby krytykujące współczesnych, bardziej świadomych rodziców.