
Mniej więcej tydzień temu napisałam tekst, w którym jasno i stanowczo stwierdziłam, że bicie dzieci (tak, również ten "niewinny klaps") jest przemocą. I chociaż było wiele osób, które się pod nim podpisało, to, niestety, wciąż pojawiały się słowa: to tylko klaps, to dla dobra dziecka, to jedyny sposób, by maluch się uspokoił.
Klaps to forma "przypomnienia"?
Z przejęciem i wypiekami na twarzy czytałam głosy czytelniczek i czytelników, którzy pisali: "Tak, moi rodzice dawali mi klapsy, pamiętam to do dzisiaj. Właśnie dlatego nigdy nie podniosłam/łem ręki na moje dziecko".Może cię zainteresować także: Tu jest Polska, tu biciem uczy się szacunku. Tysiące Polaków udowodniło to jednym kliknięciem
Zwykły klaps – czyli jaki?
"Tak, uważam, że w pewnych okolicznościach klaps jest konieczny" – przeczytałam. Po czym nastąpił długi wywód, dotyczący tego, jak "dobry" klaps powinien wyglądać. Nie bijmy pasem czy ścierką, nie może być zbyt mocno. Absolutnie nie sznurem (choć przecież jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu, to było normalne i "dzieci jakoś żyły").Może cię zainteresować także: Jak nauczyć dzieci posłuszeństwa? Ciągnąć za włosy i bić – tak twierdzą polscy rodzice