Religia w szkole nie cieszy się dużym powodzeniem. Coraz więcej osób zwraca uwagę na fakt, że problem tkwi w samych katechetach, a jakość lekcji pozostawia wiele do życzenia. Młodzież to dostrzega i dokonuje chłodnej kalkulacji. "Córka uznała, że udział w lekcji religii po prostu jej się nie opłaca" – pisze nasza czytelniczka Wioletta.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Coraz więcej uczniów w Polsce rezygnuje z lekcji religii w szkołach, co staje się zjawiskiem ogólnokrajowym. Z danych opublikowanych przez "Gazetę Wyborczą" wynika, że w Łodzi aż 55 proc. uczniów zrezygnowało z uczestnictwa w katechezach. W całym kraju widać podobną tendencję. Jak informował jesienią ub.r. "Głos Nauczycielski", w liceach i technikach nawet 80 proc. uczniów nie uczęszcza na zajęcia z tego przedmiotu.
Dlaczego tak się dzieje?
Z pewnością znaczenie ma wzrost laicyzacji społeczeństwa. Coraz więcej uczniów i ich rodziców nie identyfikuje się z religią katolicką lub nie widzi potrzeby uczestniczenia w religii. Najczęściej dzieci rezygnują z religii po komunii, a więc w trzeciej klasie.
Jednak nie tylko kwestie światopoglądowe wpływają na tę decyzję. Także wielu rodziców, w tym wierzących katolików, decyduje się na wypisanie swoich dzieci z religii z powodu obawy o jakość prowadzonych zajęć. Katechezy są często nudne, a sami katecheci nie potrafią zainteresować młodzieży. Pojawiają się także wątpliwości co do przekazywanych treści, które mogą być nieadekwatne do współczesnych realiów, a nawet poglądów rodziców. W efekcie nawet osoby wierzące zaczynają podważać sens uczestnictwa dzieci w lekcjach religii. Wolą sami zadbać o rozwój duchowy swoich pociech. Ale to niejedyne powody.
Napisała do nas mama 12-lertniej Sonii. Córka poprosiła, by rodzice wypisali ją religii. Powód zaskoczył mamę, ale czy jest czemu się dziwić?
To była przemyślana decyzja
"Miałam świadomość, że już od jakiegoś czasu córka chodzi na te lekcje religii bez większego przekonania. Sama przyznawała nieraz, że lekcje są po prostu nudne, a katecheta nie ma podejścia do nastolatków. Zaliczają modlitwy i przerabiają jakieś tematy, przy czym nauczyciel ma często pretensje do dzieciaków.
Mimo to byłam nieco zszokowana, gdy córka oznajmiła, że już dłużej nie chce chodzić na religię. Tym bardziej że nie chodzi o kryzys jej wiary. Bardzo dojrzale uargumentowała, że w ten sposób zyska w tygodniu aż dwie godziny. I szczerze mówiąc, przemawia to do mnie.
Dzieciaki w siódmej klasie mają bardzo dużo nauki, projektów i sprawdzianów, widzę, że czasem trudno jej się ze wszystkim się wyrobić. Te dwie godziny naprawdę mogą zdobić sporą różnicę, tym bardziej że religia jest na ostatnich lekcjach.
Jesteśmy rodziną wierzącą i praktykującą. Co niedzielę chodzimy do kościoła, obchodzimy także katolickie święta. W domu rozmawiamy często na tematy związane z kościołem i wiarą. Zapisanie dziecka na religię było więc dość naturalnym wyborem.
Przez te wszystkie lata katechez nie nabrałam jednak poczucia, by ci zupełnie obcy ludzie przykładali się jakkolwiek do duchowego rozwoju mojego dziecka. Może gdyby te zajęcia były ciekawsze i ambitniejsze, ale tak… Nawet nie będzie mi żal. Dziecko z wiarą można zaznajamiać inaczej, niekoniecznie w szkole".