W Polsce dyskusja na temat reformy systemu edukacji trwa już od dłuższego czasu. Kiedy ministra edukacji Barbara Nowacka zdecydowała się na zlikwidowanie obowiązkowych prac domowych w szkołach podstawowych, pojawiło się wiele negatywnych reakcji zarówno ze strony rodziców, jak i nauczycieli.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wielu pedagogów twierdziło, że wprowadzony wiosną 2024 roku "zakaz obowiązkowych prac domowych ogranicza autonomię nauczycieli". Tak pisze o tym Mikołaj Marcela, pisarz i wykładowca akademicki, w swoim wpisie na facebookowym profilu, ale ta myśl formułowana w różny sposób wybrzmiewa również z wypowiedzi różnych krytyków braku prac domowych. Prawda jednak jest taka, że ten zakaz daje większą swobodę uczniom, nie odbierając jednak nauczycielom narzędzi pracy.
Problem leży gdzie indziej: to nie system zakazów i nakazów powinien być kluczowym elementem edukacji, ale pasja, chęć współpracy i umiejętność dostosowania się do potrzeb uczniów. Polski system edukacji skupia się na pewnego rodzaju przymusie i wytykaniu błędów, zamiast na budowaniu na zasobach i umiejętnościach, które uczniowie mają. A tego wielu pedagogów jeszcze musi się nauczyć.
Obecny model nauczania jest bardzo nietrafiony, szczególnie że dziś uczniowie, nauczyciele oraz rodzice są dużo bardziej świadomi. Zdalne nauczanie w czasie pandemii pokazało, że zbyt często opieramy się na przestarzałych metodach, które nie tylko nie sprzyjają efektywnemu uczeniu się, ale także utrudniają budowanie relacji i współpracy między nauczycielem a uczniem.
W rzeczywistości likwidacja obowiązkowych zadań domowych nie zabrania nauczycielom zadawania prac ani ich sprawdzania, zauważała to niedawno Barbara Nowacka. To uczniowie zyskali na tym – mogą decydować, czy chcą poświęcić swój czas wolny na dodatkowe ćwiczenia i wykonać zadania, które są traktowane jako te "dla chętnych" i nie grozi za nie negatywna ocena. Nauczyciel natomiast wciąż może proponować prace, ale musi zmienić sposób motywowania swoich podopiecznych.
Pedagog powinien się zmienić
Tak naprawdę to szansa na wprowadzenie nowych, lepszych form współpracy, które zachęcą młodych ludzi do samodzielności i kreatywności. Kluczem do nowoczesnej edukacji jest zmiana podejścia do samej roli nauczyciela. Zamiast być strażnikiem, który stoi nad uczniami z rózgą i straszy karą, nauczyciel powinien stawać się przewodnikiem, który inspiruje do nauki i zaraża ciekawością do zgłębiania świata. To wymaga jednak zmiany systemu – tak, by nauczyciele mieli większą swobodę w kształtowaniu programów nauczania, ale też odpowiednie wsparcie w szkolnym otoczeniu.
Dobra edukacja opiera się na dialogu, współpracy i wzajemnym zrozumieniu. "A będziemy się go trzymać tak długo [obecnego systemu edukacji – przyp. red.], jak długo będziemy reprodukować w dyskusjach publicznych tradycyjne wyobrażenie o szkole, pomijając już teraz dostępne i dobrze sprawdzone alternatywne formy edukacji, które nie tylko mają więcej sensu z punktu widzenia przebiegu procesu uczenia się, ale także sprzyjają emancypacji młodych ludzi" – zauważa trafnie Marcela.
To nie zakazy ograniczają nauczycieli – ogranicza ich niewydolny system, który nie nadąża za współczesnymi potrzebami. Pasja do nauczania, chęć współpracy i otwartość na nowe metody dydaktyczne mogą dać nauczycielom więcej swobody, niż daje im obecny model oparty na przymusie. Dlatego pisarz zachęca do rozmów o zmianach, odważnym sięganiu po nowe, innowacyjne metody nauczania, które mogą sprawić, że powoli, małymi krokami system się zmieni.
Tradycyjny model szkoły, z jego przymusem i sztywnymi regułami nie jest jedynym słusznym. Nowoczesna edukacja wymaga elastyczności. Zakaz obowiązkowych prac domowych to pierwszy krok w dobrym kierunku, ale potrzebujemy dalszych zmian. Reforma systemu powinna uwzględniać nowe podejścia do nauczania, które sprzyjają rozwijaniu pasji, kreatywności i samodzielności.