Za niespełna miesiąc odbędą się wybory parlamentarne, a wśród wielu wyborczych obietnic polityków pojawił się... zakaz zadawania uczniom prac domowych. Co ciekawe zarówno opozycja, jak i partia rządząca, zamieściły taki punkt w swoich programach. Tylko czy to coś, co skusi Polaków, by w październiku oddać głos? Nauczyciele twierdzą, że to niewykonalne, także wielu rodziców nie jest przekonanych do tego pomysłu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Zlikwidujemy prace domowe w szkołach podstawowych – obiecywał Donald Tusk na konwencji Koalicji Obywatelskiej. PiS zapowiada z kolei, że chce wprowadzić program odrabiania lekcji w najmłodszych klasach wyłącznie na świetlicy. Wygląda na to, że politykom tuż przed wyborami zamarzyła się szkoła bez prac domowych.
Jedni i drudzy twierdzą, że zmiany te realnie odciążą rodziców, którzy przecież często muszą pomagać dzieciom w odrabianiu lekcji. Brak zadań, które trzeba wykonywać w domu, to więcej czasu na wspólną zabawę, przekonują.
Czy to realne?
Od lat mówi się tym, że uczniowie po powrocie ze szkoły zaczynaj "drugi etat". Nie mają czasu na rozwijanie pasji, relaks i kontakty towarzyskie. Przestaje dziwić, że często są wypaleni i sfrustrowani. Serdecznie dość mają także rodzice młodszych dzieci, którzy wieczorami muszą ślęczeć nad książkami ze swoim pociechami.
Wiele badań dowodzi, że prace domowe wcale nie poprawiają wyników w nauce. Jednak czy rezygnacja z nich to realna obietnica wyborcza? Zdaniem wielu to jedynie słowa rzucane na wiatr z różnych względów.
To się nie udaje
Są dyrektorzy, którzy od lat usilnie próbują ograniczyć ilość zadawanych prac domowych w prowadzonych przez siebie placówkach. Często spotykają się z olbrzymim sprzeciwem zarówno nauczycieli, jak i rodziców.
Choć wielu rodziców uważa, że prac domowych jest byt dużo, to nadal są i tacy, którzy uważają, że bez zadawania zdań dziecko niczego się nie nauczy. Nie są w stanie sobie wyobrazić, by edukacja zadziałała bez tradycyjnego podejścia, w jakim sami byliśmy wychowywani. Rodzicom nadal często się wydaje, że systematyczne odrabianie prac domowych jest gwarantem sukcesu i synonimem regularnej nauki.
Zapytani przez nas rodzice wydają się sceptyczni. – Co to za idiotyczny pomysł polityków! Syn już zupełnie przestanie się uczyć. Praca domowa to przecież sposób na to, by dziecko powtórzyło materiał przerobiony w szkole. To pewne, że bez takich zadań samo z siebie nawet nie otworzy podręcznika – mówi mieszkanka Krakowa, mama ucznia 4 klasy szkoły podstawowej. Wątpliwości ma też Ilona z Warszawy: – Brak pracy domowej to będzie jasny sygnał dla uczniów, że nie muszą nic robić w domu. Zamiast odciążyć rodziców, zrzuci się na nich odpowiedzialność. Bo kto inny jak nie my, będzie musiał nauczyć dzieci systematycznego powtarzania materiału?
Co ciekawe, przeciwni są także nauczyciele.W wielu szkołach widać zmianę w podejściu do tematu prac domowych, np. niektórzy pedagodzy staraj się odchodzić od tradycyjnych zadań z podręcznika na rzecz ciekawych projektów czy prac w grupach. Jednak nauczyciele nie widzą możliwości, by całkowicie zrezygnować z prac domowych. Dlaczego? Świetnie zdają sobie sprawę z tego, że podstawa programowa jest po prostu przeładowana i nie zawsze udaje się przerobić cały materiał na lekcji.
Jedno jest pewne, zbyt dużo prac domowych to jedynie wierzchołek góry lodowej. Bez zmian w systemie, odgórny zakaz nic nie zmieni.