14 października w Polsce obchodzimy Dzień Edukacji Narodowej i od jakiegoś czasu zarówno w mediach, jak i w szkole, obserwujemy natężone dyskusje o tym czy (i jak) świętować ten dzień. O swojej perspektywie dotyczącej obchodów Dnia Nauczyciela opowiedziała pedagożka edukacji wczesnoszkolnej.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Chętnie podzielę się moją opinią na temat świętowania tzw. Dnia Nauczyciela, skoro mnie samej to bezpośrednio dotyczy. Pracuję bowiem w szkole podstawowej i jestem wychowawczynią klas I-III. Prawda jest taka, że dziś rodzice są bardzo świadomi, jeśli chodzi o wychowanie i edukację dzieci, ale przy tym bardzo wybiórczy. Wyciągają pedagogom i dyrekcji szkoły różne prawa i obowiązki, wymagają od nas wiele i są roszczeniowi, ale tylko wtedy, kiedy chodzi o dobro ich córki czy syna" – zaczyna swoją wiadomość pedagożka.
"Jasne, sama jestem rodzicem i wiem, że taka jest nasza rola: bronić. Ale też stawiać przed dzieckiem wyzwania i przygotować je na dorosłość. Tymczasem rodzice moich uczniów przychodzą do mnie głównie z pretensjami. Dlaczego zrobiłam sprawdzian? Dlaczego uczeń dostał słabą ocenę? Dlaczego zmuszam dzieci do czytania książek? Wciąż słyszę zarzuty i szczerze mówiąc: zero wdzięczności czy szacunku.
Te pojawiają się zwykle dwa razy w roku: na Dzień Nauczyciela i z okazji zakończenia roku szkolnego. Wtedy wszyscy przeklejają do twarzy uśmiechy, wręczają mi kwiaty, czekoladki, czasami podarunki i vouchery, które tylko wprawiają mnie w zakłopotanie. I w takich chwilach zawsze sobie myślę tylko o tym, jak bardzo to jest sztuczne i że za 2 dni znowu dostanę wiadomość w Librusie albo przyjdzie do mnie matka ucznia z awanturą na ustach, dlaczego jej dziecko dostało niedostateczny".
Zamiast kwiatów, szacunek
Nauczycielka przyznaje wprost, że jej praca nie należy do łatwych: "Tak, nauczyciele, poza wyjątkowymi chwilami, często zostają obrzucani błotem. Mam wrażenie, że w ostatnich latach jest to integralna część tego zawodu. Już nie jesteśmy autorytetem. Rodzice obwiniają pedagogów o wszystko – nawet o to, co jest ich własną winą.
Nie jestem przecież odpowiedzialna za to, czy ich dzieci mają dobre maniery i znają podstawowe zasady dobrego wychowania. Nie jest moją winą ich niechęć do czytania i nauki, choć – przysięgam! – staram się, jak mogę, by je motywować i budzić w nich ciekawość świata. Jeśli w domu rodzice dziecku nie poświęcają czasu i uwagi, ja za nich tego nie nadrobię. A to wszystko później w szkole widać jak na dłoni. Efekty są zauważalne w ocenach czy postępach ucznia i wtedy dostaje się mi, bo to ja jestem ta zła, co nie umie nauczyć.
Z okazji Dnia Edukacji Narodowej nie życzę więc sobie kolejnych bukietów i czekoladek. Zamiast tego wolałabym szacunek, wyrozumiałość i wdzięczność za moją cierpliwość i uczenie dzieci tego, czego nie nauczyli ich rodzicie. Jeśli w Dzień Nauczyciela mam zbierać kwiaty i podarunki, a za chwilę słyszeć pretensje, niech rodzice darują sobie cały wysiłek włożony w organizację tych prezentów" – prosi na koniec nauczycielka.