"Nienawidziłam rozmów, które odbywały się u nas w domu tuż przed każdą dyskoteką. Obiecywałam sobie, że nigdy nie będę takim nadgorliwym rodzicem. Po latach rozumiem jednak ich sens i dziwię się, że inni rodzice tak łatwo odpuszczają. Tak wychowują bardzo delikatne pokolenie. Czy te dzieci poradzą sobie z wyzwaniami, gdy dorosną, skoro już teraz usuwa się przed nimi wszystkie przeszkody? Obawiam się, że nie" – pisze nasza czytelniczka, Justyna.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Od jakiegoś czasu z niepokojem obserwuję, jak zmienia się sposób wychowywania dzieci. Wydaje mi się, że współczesne pokolenie jest w wielu aspektach pozbawiane ważnych życiowych lekcji, które my, jako rodzice, powinniśmy im zapewniać. Jedną z nich jest choćby umiejętność negocjacji i odwaga w wyrażaniu swoich potrzeb.
Nie było łatwo
Kiedyś, aby pójść na szkolną dyskotekę czy inne wydarzenie, dziecko musiało samo podjąć inicjatywę i zapytać rodziców o zgodę. Zanim doszło do rozmowy, często musiało przygotować odpowiednie argumenty: dlaczego warto pójść, kto jeszcze będzie na imprezie, jak zamierza wrócić do domu.
Nie znosiłam tego, ale tak naprawdę ta sytuacja uczyła wielu rzeczy – nie tylko komunikowania swoich potrzeb, ale również odpowiedzialności i odwagi w konfrontacji z dorosłymi. Dziecko musiało przedstawić plan, przekonać rodzica, a czasem nawet znieść odmowę i się z nią pogodzić. Był to rodzaj naturalnego treningu negocjacji i budowania własnej pewności siebie.
Jest zbyt łatwo?
Oczekuję od mojego dziecka tego samego, tylko że dziś wygląda to zupełnie inaczej. Po pierwsze, koleżanki córki dowiadują się o planowanych szkolnych imprezach od rodziców. Ci przeczytali o tym w Librusie. Po drugie, to tak naprawdę oni pytają nastolatki, czy te chcą iść. To, co kiedyś było dziecka wyzwaniem i inicjatywą, dziś zostało totalnie odwrócone.
Słyszę od rodziców, jak bardzo się martwią. Chcą, by dzieci miały okazję się zintegrować. Obawiają się, że jeśli nie pójdą na jakąś imprezę, zostaną wykluczone. Zatroskani o ich emocje, pytają i zachęcają. Czy to jednak nie sprawia, że dzieci stają się mniej samodzielne?
Ważna lekcja
Mam wrażenie, że w tej zmianie podejścia zabieramy dzieciom możliwość nauki trudnych, ale ważnych umiejętności. Bo przecież życie to ciągłe negocjacje – nie tylko z innymi, ale także z samym sobą. Czy tak wychowywane dzieci, będą w stanie w przyszłości sprostać trudnym, życiowym decyzjom, które wymagają odpowiedzialności, odwagi i asertywności?
Czy przypadkiem nie wychowujemy pokolenia nieporadnych ludzi, którzy czekają, aż ktoś za nich podejmie decyzję? Może powinniśmy dać im więcej przestrzeni na samodzielność i inicjatywę, zamiast wyręczać je nawet w codziennych, drobnych decyzjach?".