To, jak młodzież się ubiera, jest zależne w dużej mierze od mody, ale również osobistych upodobań. Starsze pokolenia czasami uważają, że młodzi przesadzają ze strojem i nie dostosowują go do okazji, a to według nich brak szacunku. Przeczytajcie, co o ubieraniu przez nastolatki krótkich bluzek do szkoły napisała Bożena.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Czytałam ostatnio artykuł o tym, że nastolatka przyszła do szkoły w stroju, który odsłaniał nieco ciała. Jej mama była oburzona tym, że nauczycielka zwróciła uczennicy uwagę. Polonistka uważała, że odkryty brzuch to nie jest dobry pomysł w szkole. Było tam o tym, że dzieciom należy dawać wolność w wyrażaniu siebie, że strój to też element osobowości" – komentuje nasz artykuł Bożena.
"I wszystko wydaje się takie proste, ale czy nie uważacie, że ta matka przesadziła? Że żyjemy w czasach, kiedy nie są przestrzegane żadne zasady, a młodym pokoleniom pozwala się na dużo więcej niż dzieciom jeszcze 30 lat temu? Wszyscy wokoło narzekają, że ci młodzi są nieprzystosowani do życia, że to efekty chuchania i dmuchania na nich od dziecka.
Z drugiej strony nadal pozwalamy im wchodzić na głowę. Paniusia chce założyć do szkoły bluzkę z gołym brzuchem? Proszę bardzo. Później pójdzie do urzędu w bikini, a na rozmowę o pracę w poplamionych dresach. Ludzie, chyba warto się opamiętać. O ile nauczycielka, która nastolatce zwróciła uwagę, sama nie była w jakiejś podomce czy negliżu, według mnie miała prawo powiedzieć uczennicy, że jej strój nie jest stosowny do szkoły".
Tak wyraża się szacunek
Nasza czytelniczka jest zdania, że nasz wygląd to również wyraz szacunku dla otoczenia: "Nasze ubranie jest też wyrazem szacunku: do nauczycieli, współpracowników, przełożonych. Nie wyobrażam sobie pójść do pracy w bikini, nie tylko ze względu na swój wstyd: jestem zdania, że mój schludny wygląd (w tym strój, który nie jest np. wyzywający) to informacja dla osób w danym miejscu pracy.
Jestem z pokolenia milenialsów i dla mnie to oczywiste, że do urzędu czy szkoły nie pójdę w spódniczce, która ledwo zakrywa mi majtki. Starsze pokolenia były wychowywanie podobnie i tylko ta dzisiejsza młodzież tak wymyśla. Dziś nastolatkom pozwala się na wszystko, więc wchodzą nam na głowę i tłumaczą to swoimi prawami i wolnościami. A gdzie w tym wszystkim ich obowiązki? Uważam, że odpowiednie ubranie, które nie odkrywa brzucha, piersi czy pupy to nie tylko wyraz szacunku, ale też obowiązek uczniów.
Nikt nie każe im się zakrywać od stóp do głów, ale warto chyba uczyć dzieci i młodzież, że różne miejsca i sytuacje wymagają różnych strojów. Jeśli chcemy uczyć dzieci granic, to uczmy je też tych dotyczących obyczajów. Takie ubieranie się wyzywająco, niechlujnie czy niestosownie do sytuacji jest sprzeczne ze społecznymi normami, których każdy z nas powinien nauczyć swoje dziecko" – podkreśla na koniec Bożena.