Rodzice przedszkolaków wciąż dbają tylko o to, by dziecko miało wyprasowaną bluzkę i czyste, suche buty, kiedy wychodzi z przedszkola. Tymczasem najlepsze dla jego zdrowia i rozwoju są sytuacje, w których może się pobrudzić, spocić, a nawet zniszczyć ubranko. Pozwólcie dzieciom nie dbać o swój wygląd.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jestem mamą dwóch przedszkolaków, do tego chłopców. Wiele kobiet, które mają tylko synów, śmieje się, że to zupełnie inny poziom macierzyństwa. Bo chłopaki bywają bardzo energiczni, mają miliony niebezpiecznych pomysłów na minutę, a do tego specyficzne poczucie humoru i testują cierpliwość rodziców na wiele sposobów. Od momentu, kiedy mój pierwszy syn zaczął chodzić, przestałam się przejmować stanem jego ubranek.
Wiadomo, pierwszy maluch w domu miał pełno uroczych bodziaków, czapeczek, fikuśne kombinezony itd. Potem zderzyłam się z rzeczywistością, bo dla 2-latka najlepszą zabawą było skakanie po kałużach po deszczu i błotne bitwy. Dziś chłopcy mają 4 i 6 lat i nadal ledwo za nimi nadążam. Ich ciuchy przestałam traktować jak najważniejsze dobro, w którym muszą wyglądać nieskazitelnie.
To tylko dzieci, a kiedy się brudzą, wspinają na drzewa i przeciskają przez dziury w płocie, rozrywając spodnie i mocząc buty – wspierają rozwój swoich ciał i mózgów najlepiej na świecie (a do tego to genialnie wpływa na odporność!). Nauczyłam się już, że ubrania to tylko rzeczy materialne: można je uprać, wymienić, wyrzucić i kupić nowe. Nie powinny być powodem kłótni i krzyków rodzica na dziecko.
Przedszkolna scenka
Tymczasem kilka dni temu byłam świadkiem sceny, która sprawiła, że zrobiło mi się przykro. Po południu w przedszkolnej szatni czekałam, aż moi synowie zmienią kapcie na buty. Mimochodem rozglądałam się dookoła, obserwując inne dzieci i ich opiekunów. Moją uwagę przyciągnęła na oko 5-letnia dziewczynka, która siedziała na ławeczce pod szafeczkami ze spuszczoną smutno głową.
Jej mama wygłaszała całą długą mowę o tym, że mała pobrudziła sukienkę i ma mokre buciki. Słyszałam pytanie o to, jak ma zamiar teraz wrócić do domu w takim stanie i że trzeba chyba porozmawiać z paniami o szacunku do przedmiotów, bo "rodzice za to wszystko płacą". Myślałam tylko o tym, że dla tej kobiety buty za 100 zł są ważniejsze niż szczęście i rozwój jej córki, kiedy może pobiegać po trawie w przedszkolnym ogrodzie i pobawić się z koleżankami w chowanego.
Dajcie dzieciom wolność
Wiem, to brzmi bardzo brutalnie, ale wiele w tym racji. Pozwólcie dzieciom się rozwijać. Nie zamykajcie ich w 4 ścianach przedszkola, gdzie dziewczynki i chłopcy będą grzecznie siedzieli przy stolikach w wyprasowanych koszulach i pięknych sukienkach. Dziecko jest tylko dzieckiem: musi pobiegać, pobrudzić się, podrapać. W ruchu najlepiej rozwija się jego mózg, tak wspiera się również dużą motorykę.
Jeśli dziś odpuścisz awanturę o brudne ubranie i mokre buty, jutro będziesz cieszyła się z inteligencji i odwagi swojego dziecka, zapewniam. A przecież buty czy sukienkę można uprać, założyć inną albo wymienić na nową. Wiem, że pieniądze nie leżą na ziemi, ale naprawdę zachęcam do tego, by nie uczyć dzieci, że ubrania to wartość, o którą muszą dbać ze wszystkich sił. To tylko przedmioty, które nie są tak ważne jak wspieranie rozwoju dziecka.
Nie uważacie, że skupianie się na wyglądzie i dbanie o nienaganny strój, kiedy można się dobrze bawić na świeżym powietrzu, to nauka wyjątkowej próżności? Polecam zamiast drogich, "fancy" ubranek, założyć dzieciom do przedszkola legginsy i koszulkę za grosze np. z Pepco. Wtedy nie będzie tak szkoda ciuchów, jeśli się zniszczą. A doświadczenia, które będzie miał maluch, wpłyną wspaniale na jego rozwój i tego nikt mu już nie odbierze.