mamDu_avatar

Duńskie dzieci taplają się w błocie. Mnie to zachwyca, ale polscy rodzice dostaliby szału

Martyna Pstrąg-Jaworska

25 marca 2024, 14:12 · 3 minuty czytania
Kto z rodziców pozwoliłby dziecku na beztroskie brodzenie w kałużach i błocie przez godzinę w czasie deszczu? Część może zdecydowałaby się na to w kontrolowanych warunkach, kiedy mogliby po wszystkim włożyć dziecko do wanny, a ubrania od razu uprać. W przedszkolu? Za żadne skarby. A to błąd i powiem wam dlaczego.


Duńskie dzieci taplają się w błocie. Mnie to zachwyca, ale polscy rodzice dostaliby szału

Martyna Pstrąg-Jaworska
25 marca 2024, 14:12 • 1 minuta czytania
Kto z rodziców pozwoliłby dziecku na beztroskie brodzenie w kałużach i błocie przez godzinę w czasie deszczu? Część może zdecydowałaby się na to w kontrolowanych warunkach, kiedy mogliby po wszystkim włożyć dziecko do wanny, a ubrania od razu uprać. W przedszkolu? Za żadne skarby. A to błąd i powiem wam dlaczego.
Rodzice często nie chcą, aby dzieci się pobrudziły i zniszczyły ubranie. fot. materiały własne
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Beztroska zabawa w błocie

Kilka dni temu sieć obiegło nagranie, na którym widać dzieci bawiące się w czasie deszczu w ogromnej błotnej kałuży. Maluchy brodzą w brudnej wodze, ślizgają się po błocie, wywracają ze śmiechem. Film szybko stał się viralem: widać na nim radość i beztroskę dzieci, którym pozwolono robić to, na co mają ochotę. Podpis pod wideo mówi, że to dzieci spędzające wolny czas na zabawie na świeżym powietrzu w jednym z duńskich przedszkoli.


Muszę przyznać, że mnie, jako mamę dwóch chłopców w wieku przedszkolnym, ten film bardzo poruszył. Widzę na nim uśmiechnięte i radosne buzie kilkulatków, którzy mają możliwość zachowywać się tak, jak chcą. Bez ograniczeń ze strony dorosłych. Widzę tam beztroskę, której małe dzieci potrzebują do bycia wolnymi i szczęśliwymi.

Trochę z perspektywy dorosłej osoby zazdroszczę im tej beztroski w oddaniu się prostej czynności, która daje im tak dużo radości i satysfakcji. Jako mama z tyłu głowy mam również myśl, że wyczyszczenie dzieci i ich ubranek po takie zabawie nie będzie łatwe. Ale warto maluchom na to pozwolić.

Trzylatek brodzący w kałużach

Kiedy oglądam to nagranie, przypominają mi się chwile, kiedy mój starszy syn miał 3 lata i regularnie przez całą wiosnę i lato chodziłam z nim na spacery w kaloszach, żeby mógł poskakać po kałużach. Zakładaliśmy wtedy jakieś stare, zniszczone ubrania i skakaliśmy obok bloku w błocie tak długo, aż mały miał dość. Czasami było to 10 minut, a czasami godzina. Pamiętam, że wtedy widziałam w jego oczach tak ogromną radość i zachwyt. Wtedy w moich od razu pojawiały się łzy wzruszenia.

Na koniec zwykle wyglądał tak jak te maluchy z nagrania: umorusany w błocie, wymęczony, ale szczęśliwy. Wierzyłam, że taką aktywnością zapewniam mu świetną zabawę, w pewien sposób dbam o odporność, ale zapewniam też sobie chwilę spokoju, bo po wszystkim zmęczony maluch szedł na godzinną drzemkę.

Pod tym uroczym nagraniem, możemy przeczytać, że zajęcia na świeżym powietrzu, połączone z zabawą w błocie i kałużach to metoda na zajęcia sensoryczne dla małych dzieci. Taka zabawa to nie tylko pozwolenie maluchowi na wolność i swobodę, ale przede wszystkim angażowanie wszystkich jego zmysłów, a więc i wspieranie rozwoju. Ponadto to także wpływanie na odporność, bo podczas zabawy w błocie i deszczu kilkulatki mają okazję do dotlenienia się i kontaktu z różnymi drobnoustrojami, przez co wzmacniają swój układ odpornościowy.

"Tylko żeby się nie pobrudziło"

Oglądam ten film i moja refleksja jest jednak taka, że w polskich placówkach mogłoby się to nie udać. Jasne, w jakimś prywatnym leśnym przedszkolu, gdzie rodzicom zależy na kontakcie dziecka z naturą i codziennym wychodzeniu na świeże powietrze, by wspierać odporność i zmysły dzieci: oczywiście. W miejskim, publicznym przedszkolu? Nie sądzę.

Rodzice byliby wściekli, gdyby ich córka lub syn ubrudzili rajstopki, zachlapali włosy błotem, ubłocili w kałużach buty i kurtki. Skąd to wiem? Każdego dnia zaprowadzam i odbieram moje dzieci z przedszkola. Chłopaki chodzą do grup 5- i 3-latków. Myślicie, że rzadkością jest, że mama lub tata robi nauczycielce wyrzuty, bo ich dziecko pobrudziło bluzkę farbami? Albo, że rodzic w wejściu prosi o to, by dziś nie wychodzić z kilkulatkiem na dwór, bo ma lekki katar?

To jest nagminne i pewnie mogłyby to potwierdzić niektóre nauczycielki, pracujące w przedszkolu. To niestety nasz narodowy problem: przegrzewamy dzieci i za bardzo dbamy o ich zewnętrzny wygląd, pomijając przy tym fakt, że kontakt z naturą, drobnoustrojami i pobudzanie zmysłów u dziecka wspaniale wpływają na jego rozwój i zdrowie. Wiele z nas stara się dbać o czystość i ładny wygląd dzieci. Nie to jednak podczas pobytu w przedszkolu jest najważniejsze.

Ograniczając dzieci w ten sposób, zabieramy im wolność i możliwość rozwoju. Apeluję do rodziców: pozwólcie czasami dzieciom na beztroskę i robienie tego, co chcą (oczywiście w granicach bezpieczeństwa). Zobaczycie, że pobrudzenie się w błocie i wyluzowanie z waszej strony genialnie wpłyną na ich rozwój. W ich oczach natomiast zobaczycie zachwyt i szczęście, którego mogliście jeszcze nigdy nie mieć okazji widzieć.

Czytaj także: https://mamadu.pl/142259,czy-brudne-dziecko-to-szczesliwe-dziecko-o-co-chodzi-z-tym-brudem