Rozmowy na temat zakazu smartfonów w szkołach trwają. Choć wiele europejskich krajów decyduje się na taki krok, polskie szkolnictwo obawia się zbytniej ingerencji w prawa uczniów i prawo oświatowe. Teraz głos w sprawie zakazywania telefonów zabrały Monika Horna-Cieślak, rzeczniczka praw dziecka oraz Alina Czyżewska, działaczka społeczna zajmująca się szkolnictwem.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ostatnio powróciła do mediów dyskusja o tym, czy zakaz smartfonów w polskich szkołach jest w ogóle możliwy. Powodem była decyzja francuskiego rządu, by dzieci w klasach 1-3 szkół podstawowych nie mogły korzystać w czasie lekcji i przerw z telefonów komórkowych. Od stycznia 2025 roku w 200 szkołach wprowadzony zostanie pilotażowy program "cyfrowej przerwy", który ma na celu wspieranie rozwoju i edukacji dzieci.
Według badań mózg dziecka rozwija się bowiem gorzej, jeśli dziecko spędza wiele godzin przed ekranem telefonu komórkowego. Dodatkowo smartfony w szkole sprawiają, że dzieci nie dbają o relacje z rówieśnikami, bo na przerwach są pochłonięte czasem przed ekranem.
W Polsce również trwa dyskusja o tym, czy zakaz powinien obowiązywać np. w szkołach podstawowych. Niektóre placówki decydują się na taki krok, inne są zdania, że zakaz powinien dotyczyć tylko czasu lekcji. Są i takie szkoły, które zakazowi są przeciwne, uważając, że to zbyt dużą ingerencją w prawa uczniów i prawo oświatowe.
Horna-Cieślak nie chce zakazywać
Podobnego zdania jest rzeczniczka praw dziecka, Monika Horna-Cieślak. W rozmowie z Polską Agencją Prasową rzeczniczka przyznała, że taką decyzję powinna poprzedzić dyskusja z udziałem dzieci i młodzieży, a także (a może przede wszystkim) edukacja dotycząca zasad korzystania z urządzeń cyfrowych.
– Chciałabym, żeby na ten temat rozmawiać z dziećmi. Żebyśmy tworzyli polityki, które dotyczą dzieci z ich udziałem – powiedziała podczas Campusu Polska Przyszłości w Olsztynie. Dodała, że rozmowy na temat ekranów powinny toczyć się między rodzicami, nauczycielami i dziećmi, i te ostatnie są niezbędne w tym dialogu, bo tylko wtedy można będzie wypracować jakieś kompromisy.
Horna-Cieślak zauważyła też, że telefonów z życia dzieci nie uda się wyeliminować, bo żyjemy w czasach, kiedy są powszechnie używane w wielu czynnościach. Chodzi bardziej o to, by uczyć je o świadomym korzystaniu z urządzeń cyfrowych. Zakazy nie sprawdzają się dlatego, że zakazany owoc dzieciom smakuje najlepiej, a wtedy łatwo doprowadzić do uzależnienia od ekranu.
UNESCO ostrzega, ale nie zakazuje
Na temat ograniczenia dostępu do urządzeń cyfrowych w szkołach wypowiedziało się też UNESCO, zaznaczając, że nadmierne korzystanie ze smartfonów wpływa na rozwój mózgu u dzieci poniżej 11. roku życia, a także upośledza relacje społeczne wśród najmłodszych.
Sprawę w swoich mediach społecznościowych poruszyła też Alina Czyżewska, aktorka i działaczka społeczna. W obszernym wpisie zauważyła, że raport UNESCO nie nawołuje bezpośrednio do zakazywania smartfonów w szkołach, tylko mówi o tym, że dzisiejsze czasy są inne i trzeba zasady dostosować do technologii, które przecież nagle nie znikną.
Należy dzieci i młodzież uczyć mądrego korzystania z technologii, czyli jest to dokładnie to, o czym mówiła Horna-Cieślak. "W niniejszym raporcie zaleca się wprowadzanie technologii do edukacji na podstawie dowodów wskazujących, że będzie ona odpowiednia, sprawiedliwa, skalowalna i trwała" – Czyżewska we wpisie cytuje fragment raportu UNESCO.
Powołuje się również na Magdalenę Bigaj, założycielkę i prezeskę Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa, która powiedziała: "Czy potrzebujemy regulować używanie telefonów w szkołach? Oczywiście. Regulować, najlepiej w porozumieniu z uczniami, którym naprawdę da się wytłumaczyć, dlaczego to dla nich dobre. Ale to wymaga czasu, strategii, to nie populistyczny plasterek".