"Od lat jestem wychowawczynią kolonijną i niestety muszę stwierdzić, że z roku na rok jest coraz gorzej z samodzielnym myśleniem dzieciaków. Oczywiście trzymam pieczę nad moimi podopiecznymi, ale niegdyś nie musiałam myśleć o tak wielu rzeczach. Dziś nastolatki zaskakują mnie na każdym kroku. O czym muszę jeszcze za nie myśleć?
Podczas ostatniego wyjazdu miałam grupę 13-15-latek. Już nieco się przyzwyczaiłam, że kosmetyki to priorytet, a w ich walizkach brakuje podstawowych rzeczy. Trzeba też trochę bardziej się wysilić, by zainteresować je czymkolwiek innym niż telefonem. W sumie nawet lubię to. Traktuję to jako wyzwanie. Zawsze mam nadzieję, że po takim wyjeździe któraś z nich zobaczy coś więcej i wyjdzie poza świat social mediów.
Mimo to są chwile, które nieco mnie przerażają. Np. podczas ostatniego turnusu miałam taką sytuację, która powinna dać do myślenia. Jednego dnia było dość duże załamanie pogody. Nagle zaczęło mocno padać i musieliśmy zostać w ośrodku. Dzieciaki rozeszły się po pokojach, a my na szybko zaczęliśmy wymyślać, jakie atrakcje im zapewnić.
Miałyśmy kilka pomysłów w zanadrzu, więc szybko przygotowałyśmy konkurs karaoke. Było bardzo wesoło. Gdy przyszła pora spania, do mojego pokoju wpadła jedna z moich podopiecznych, szlochając, że nie ma gdzie spać. Okazało się, że dziewczyny zostawiły okno otwarte na oścież i zalało wszystko w pobliżu, w tym łóżko jednej z nich.
Szczerze mówiąc, nawet nie wpadłam na to, by zapytać moje wychowanki o okno. Wydało mi się oczywiste, że skoro pada deszcz, to 13-15-latki wiedzą, że trzeba je zamknąć, bo może napadać do środka.
Miałam nawet nieprzyjemności z tego tytułu, gdy rodzice dowiedzieli się o mojej 'niekompetencji'. Tymczasem z mojego punktu widzenia to lekcja, z której dzieciaki powinny wyciągnąć odpowiednie wnioski. Nie dopilnowały i musiały zmierzyć się z konsekwencjami. Na tym polega nauka samodzielności.
Rodzice jednak wyręczają swoje pociechy w tak wielu obszarach, że nawet najprostsze czynności stają się dla nich problemem. Nauczone, że ktoś za nie coś zrobi albo im przypomni, rozleniwiają się i zatracają umiejętności samodzielnego myślenia. To bardzo źle. Przecież nikt nie będzie ich niańczył w dorosłości".