Kiedyś uczniowie mieli większy szacunek do przedmiotów składających się na szkolną wyprawkę, bo przybory były drogie i gorzej dostępne. W latach 80. i 90. wszyscy dbali o kredki w piórniku i obkładali zeszyty w okładki, by te się nie zniszczyły. Dziś dzieciom brakuje szacunku do przedmiotów codziennego użytku – pisze o tym w liście do redakcji Joanna.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Joanna jest mamą dwójki dzieci, w tym chłopca, który zaczyna szkołę podstawową: "Moje starsze dziecko w tym roku zaczyna 1 klasę i na poważnie zaczęliśmy już przygotowania do szkoły. Jesteśmy w trakcie zakupu wyprawki, wybraliśmy już nowy plecak, piórnik z całą zawartością i nowe buty.
Zostały nam w sumie do kupienia tylko zeszyty i ćwiczenia, bo cała klasa podręczniki dostaje ze szkolnej biblioteki. O zeszytach i książkach miałam ostatnio z dzieckiem dość zaskakującą rozmowę. Po niej stwierdziłam, że jakbym się nie starała, to nie wychowam dziecka na ludzi. Po prostu są jakieś przekonania dotyczące całego pokolenia, których zupełnie nie rozumiem, a które wynikają chyba z czasów, w których przyszło im dorastać".
Nie będzie zakładał okładek
"Wyobraźcie sobie tylko, że mój syn zawsze był schludny, dbał o porządek w swoim pokoju i podkreślał, że lubi spokojne przestrzenie, bo wtedy mu się łatwiej skupić. Teraz kiedy ma iść do szkoły, zaszła w nim jakaś zmiana. Wiem, że na pewno się stresuje sytuacją i tym, że to wszystko jest dla niego nowym rozdziałem. Niestety jestem załamana jego podejściem do niektórych spraw.
Ostatnio oznajmił mi, że powinnam zapomnieć o jakimś obkładaniu książek i zeszytów w okładki, bo to totalny obciach. Mówił, że wtedy będzie wyglądał jak biedak, który musi mieć wszystko wymuskane, bo nie stać go na kolejne nowe. Naprawdę nie wiem, o co mu chodzi i skąd wziął takie przekonanie, bo nie ma powodu, by mieć jakiś kompleks z powodu naszego statusu materialnego.
Mam po prostu wrażenie, że to pokolenie w ogóle nie szanuje papieru tzn. książek i zeszytów. Uważają, że są pierwszymi i ostatnimi użytkownikami danego przedmiotu i nie zdają sobie sprawy, że za zniszczenie książek można dostać karę pieniężną w bibliotece. Nie myślą też o tym, że papier z roku na rok jest coraz droższy i zeszyty teraz kosztują po 10 zł, choć kiedyś płaciliśmy za nie ok. 3 zł" – opowiada zdenerwowana Joanna.
Kiedyś był większy szacunek
Mama chłopca ma nadzieję, że syn zmieni jeszcze podejście: "Ciągle sobie tłumaczę, że może jak zobaczy, jak to wygląda w praktyce, to zmieni zdanie. Lubi porządek i dokładność, więc być może niechlujnie pozaginane zeszyty sprawią, że poczuje potrzebę zadbania o nie i obłożenia ich w jakieś okładki?
Mnie to się wydaje takie naturalne, bo wychowałam się w czasach, kiedy wszyscy obkładali książki i zeszyty – jak w sklepach papierniczych brakowało plastikowych okładek, to owijaliśmy podręczniki w plakaty z 'Bravo' albo w inne gazety młodzieżowe i czuliśmy się cool. Mówię wam, to pokolenie jak nie wykończy się samo, to wykończy je brak drzew i zbyt drogi papier" – kończy swoją wiadomość Joanna.