"Nie jestem jakimś wielkim ekspertem, ale od kilkunastu lat jeżdżę na all inclusive i chciałam się podzielić swoimi obserwacjami. Zauważyłam, że z roku na rok nasila się u Polaków pewien kiepski nawyk. Chętnie przejmujemy go od obcokrajowców.
Jeszcze 10 lat temu było widać na all inclusive, gdzie dokładnie podczas posiłków siedzą Polacy. Co nas wyróżniało? Zawsze przez pierwsze dni ostrożnie się poruszaliśmy po obiekcie, nieśmiało próbowaliśmy różnych rzeczy. Niepewni, czy wszystko na pewno jest w cenie.
Pamiętam, co szokowało mnie wtedy najbardziej: dzieci gapiące się w tablety podczas posiłku. Polacy, jednak jako jedni z niewielu, nie patrzyli w ekrany. To był miły widok, a serce rosło. Dziś rodacy niestety wtapiają się w tłum. Nie wiem, czy to kwestia dostępności elektroniki, czy tego jak bardzo przestało nam zależeć na spędzaniu wspólnie czasu. W każdym razie smutno się na to patrzy.
Siedzi sobie taka czteroosobowa rodzina, a każdy ma na uszach słuchawki i gapi się w swój film. Nie rozmawiają, jedzą w ciszy zapatrzeni w ekrany. Takich stolików na all inclusive jest pełno.
Ja rozumiem, że wakacje to czas odpoczynku od pracy, przedszkola i szkoły, ale czy w tym czasie musimy także odpoczywać od siebie nawzajem? Posiłek to moment ignorowania dzieci i partnerów. Czy mają podobny nawyk w domu? Mam nadzieję, że nie.
Wspólne posiłki mają ogromną moc, potwierdzają to eksperci. Naukowcy np. zauważyli, że jedzenie wspólnych posiłków może także znacząco zredukować odczuwany stres. To świetna okazja, by nieco zwolnić, porozmawiać, zaplanować wspólny czas. Przecież to ważne nie tylko w domu, ale wszędzie, gdzie jesteśmy razem z naszymi partnerami i dziećmi".