
Czy kiedy spotykamy się ze znajomymi w knajpie, fajnie jest, gdy wyjmują telefony i wyłączają się na kilka minut? Nie. Czy chcielibyśmy, by nasze dzieci traktowały nas w ten sposób, gdy będą starsze i nie będą musiały pytać o zgodę, by patrzeć w ekran? Tym bardziej nie. To dlaczego przy stole, sami wręczacie im smartfony?
U nas obiady były spotkaniem. Nawet jeśli siadaliśmy do niego w domowych ciuchach po tym, jak każdy wynurzał się ze swojego pokoju po wielu godzinach spędzonych w samotności. Nie było uroczyście, ale było rodzinnie. Spotkania przy stole zawsze prowokowały rozmowy – nie zawsze mądre i poważne, ale zawsze nasze, rodzinne. I to m.in. dlatego, że nikt nie odwracał wzroku w stronę telewizora. Bo że nie zerkaliśmy w telefony jest oczywiste – były lata 90. i wczesne 2000.
Myślę, że rodzice nie tylko bywają wygodni i chcą mieć chwilę spokoju, ale też boją się spojrzeń innych osób. Widziałam to w gestach rodziców, którzy dbali, by ich dzieci nie ruszały się do stolika na krok i nie wydawały dźwięków.
Może cię zainteresować: "W dziecko wstąpił diabeł, a potem tata wziął go na bok". Post Zawadzkiej podzielił rodziców