Dzieci uwielbiają jeździć na kolonie i obozy. Prawda czy fałsz? Zdaniem naszej czytelniczki odpowiedź jest bardziej złożona: to zależy od dziecka. Opisuje swoje wspomnienia z kolonii i apeluje do innych rodziców: zanim zapiszecie dziecko na taki wakacyjny wyjazd, zastanówcie się, czy to jest odpowiednia opcja dla niego.
Reklama.
Reklama.
Dwa miesiące wakacji to sporo czasu do zagospodarowania. Wciśnie się w nie wyjazd rodzinny, tydzień u babci, dwa w domu. Do tego półkolonie, jakiś obóz i zleci. Lato to też czas wzmożonych dyskusji w mediach społecznościowych: a to syn tylko siedzi w domu i nie chce spotykać się ze znajomymi, a to nastolatek nie chce jechać na wakacje z rodzicami, a to córka dzwoni drugiego dnia zapłakana z kolonii i prosi, żeby ją odebrać. Ilu rodziców, tyle odpowiedzi i rad.
W swoim liście do redakcji nasza czytelniczka odniosła się do tego ostatniego: jej zdaniem niektóre dzieci będą zawsze czuć się źle na koloniach, bo nie lubią przebywać w dużej grupie ludzi. I – jak podkreśla – rodzice powinni to uszanować.
Kolonie nie są dla każdego
"Czytałam ostatnio u państwa w portalu dwa listy o tym, czy dzieci powinny jeździć na kolonie. Jedna mama pisała, że niektóre dzieci są za wrażliwe na taki wypoczynek i nie powinno się ich do tego zmuszać, a druga oczywiście była przeciwnego zdania. Napisała, że za bardzo się trzęsiemy nad swoimi dziećmi, a kolonie to świetna szkoła życia. Pomyślałam, że też chcę się na ten temat wypowiedzieć.
Mam dwoje dzieci. Jedno z nich (syn) jeździ na obozy zuchowe, moja córka była na koloniach raz i więcej nie pojedzie. I ja ją doskonale rozumiem. Sama pojechałam w dzieciństwie na kolonie tylko raz. To były wakacje między czwartą a piątą klasą. Dwa tygodnie we Władysławowie.
Bardzo chciałam jechać, bo wszystkie moje koleżanki i koledzy z klasy jeździli, a tylko ja nie. Mój tata był rzemieślnikiem, nie pracował w zakładzie państwowym, więc nie przysługiwały mi kolonie. Jakoś po znajomości w końcu udało się to załatwić.
Pojechałam z koleżanką, córką znajomych rodziców i wszyscy myśleli, że to będzie super rozwiązanie, bo będzie mi raźniej. Mam do dziś zdjęcie z tych koloni. Takie zbiorowe z wszystkimi dziećmi i wychowawcami. Stoję na nim z boku ze smutną miną.
Nienawidziłam tych kolonii. Nie mogłam doczekać się końca. Z tą koleżanką średnio się dogadywałyśmy, ale nie to było problemem. Ja po prostu źle się czułam w grupie. Przebywanie przez 24 godziny na dobę z dużą liczbą innych ludzi mnie męczyło. Szukałam możliwości, żeby pobyć samej, w ciszy, bez tych ciągłych rozmów i interakcji.
Moja córka jest taka sama. I jasne, że czasem myślę sobie, że szkoda, by przynajmniej odpadałby problem z opieką nad nią w czasie wakacji, ale jak mogłabym ją wysłać na kolonie czy obóz, skoro wiem, jak bardzo by się tam męczyła? Wzdrygam się na samą myśl i wspomnienie o koloniach. Swojemu dziecku tego nie zrobię.
Chciałam o tym napisać, bo może opublikujecie mój list i trafi do kogoś, komu da do myślenia. Naprawdę nie każde dziecko powinno jechać na kolonie. Niektóre będą tam nieszczęśliwe. To tak jak z nami – niektórzy z nas jeżdżą na all inclusive, inni pod namiot, lubimy jeździć ze znajomymi albo sami.
I nikt nas nie zmusza, żebyśmy jechali na pielgrzymkę, jeśli wolimy zaszyć się w głuszy w Bieszczadach. Proszę, nie róbcie tego swoim dzieciom. Zastanówcie się, zanim zapiszecie je na obóz albo kolonie, czy wasze dzieci będą się tam czuć dobrze".