Obecne ciałem, duchem – niekoniecznie. Wydaje się, że współczesne nastolatki częściej żyją we własnych głowach lub świecie wirtualnym niż tym prawdziwym. Widać to podczas wakacyjnych wyjazdów. Gdzie nie spojrzysz, tam duchy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
O pokoleniu alfa (dzieciach i nastolatkach urodzonych między 2010 a 2024 rokiem) mówi się już nie tylko w kontekście ich specyficznego języka czy obsesji na punkcie przeciwstarzeniowej pielęgnacji skóry. Ostatnio pojawiło się nowe określenie odnoszące się do współczesnej młodzieży: "spojrzenie niebieskiego światła". Ma ono opisywać nieobecny wyraz twarzy pokolenia alfa, następstwo nieustannego wpatrywania się w ekrany urządzeń elektronicznych i emitowane przez nie niebieskie światło.
To, że nastolatki obecne są wyłącznie ciałem, można zauważyć szczególnie latem, podczas wakacyjnych wyjazdów. Gdy wyjdą już ze swoich jaskini, snują się niemal niepostrzeżenie.
Nastolatki, czyli współczesne duchy
Na plażach siedzą skulone w obszernych bluzach i kapturach naciągniętych na oczy. Schowane w cieniu, pod parasolem, by uchronić się przed słońcem. Czytają książki, słuchają muzyki, z pogardą zerkają w stronę tych, co nad morze jeżdżą, żeby się opalić albo, co chyba gorsza, wykąpać. Kto to widział moczyć się w lodowatej wodzie w towarzystwie dziesiątek obcych ludzi i jeszcze mieć z tego frajdę?
W restauracjach zajmują albo miejsca przy ścianie, w kącie, jakby chciały stopić się z oparciem krzesła lub ścianą, albo jak najbliżej wyjścia, tak by móc w każdej chwili ewakuować się, jeśli stracą ochotę na przebywanie w towarzystwie (o ile wcześniej ją miały). Jeśli już coś zamówią, nie będą zainteresowane jedzeniem, a tworzeniem instalacji artystycznej z tego, co znajduje się na talerzu. Lemoniadę lub shake'a wypiją do ostatniej kropli.
Gdy już dłużej nie wytrzymują, pytają błagalnym głosem, czy mogą już iść. Jeśli rodzic im na to pozwoli, oddalają się po cichu, jakby nigdy nich tam nie było. Gdy nie dostaną pozwolenia, głośno wzdychają, przewracają oczami, ostentacyjnie kładą się na stole, jakby w tym momencie było im już wszystko jedno, czy inni je widzą.
Po deptakach idą schowane za resztą rodziny. Czasem zbaczają, żeby przyjrzeć się nadmorskim pamiątkom. O dziwo, bransoletki z muszelek lub koralików, breloczki i inne gadżety przykuwają ich uwagę i wcale nie wywołują cringe'u. Wręcz przeciwnie: to część popularnego wśród młodzieży trendu kupowania pasujących do siebie rzeczy w gronie znajomych (tzw. matching). Jeśli nic nie wpadnie im w oko, trzymają się z tyłu. Byle nikt obcy nie pomyślał, że ten zafascynowany czubkami własnych butów 13-latek ma rodzinę.
Choć przyjechały na wakacje z rodzicami, często też z młodszym rodzeństwem, do szczęścia potrzebują tylko jednego towarzysza podróży: telefonu. W nim znajdują wszystko to, czego potrzebują: przyjaciół i znajomych, rozrywkę, przestrzeń do kontemplacji i narzekania (bo ten shake, choć niezły, był jednak za słodki, a poza tym to nikt na całym świecie ich nie rozumie).
A gdyby tak zabrać duchowi telefon, wróci do swojego ciała czy rozpłynie się całkowicie?