Maluszek, za którym biega po placu zabaw starsza siostra lub brat, nie dziwi, ale czy przypadkiem nie powinien? W końcu to przecież nie jest ich dziecko i ich odpowiedzialność. Każdy, kto to robi, przyzna, że jest to duża wygoda, warto jednak wiedzieć, że takie zachowanie niesie za sobą konsekwencje.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Gdy byłam mamą jedynaczki, zawsze szukałam spokojniejszych placów zabaw, takich, bym mogła obserwować malucha z dystansu. Uważam, że potrzebują tego zarówno kilkulatki, jak i dorośli. I nie chodzi o klepanie w telefon i picie kawy, ale o nauczenie się, że nie musimy towarzyszyć naszym dzieciom w każdej sekundzie ich życia. To ciężkie do pogodzenia, jeśli kieruje nami duża troska, a czasem nawet nadopiekuńczość.
Gdy starsza córka była mała, trafiałyśmy czasem na place zabaw, których nie znosiłam. Mam wrażenie, że niektóre z tych atrakcji projektują bezdzietni ludzie. Maluch robi 3 kroki, a rodzic 300, biegając w kółko i pilnując, by dziecko nie spadło. Unikałam ich jak ognia, ale trzeba było, to kursowałam w prawo i lewo, a nawet wchodziłam na konstrukcję.
Dziś już 10-letnia córka nie raz mówi, że popilnuje siostry. Czuję wtedy olbrzymią ulgę i wdzięczność, że np. nie muszę na czworaka łazić po konstrukcji. Nigdy jednak nie mówię, że to jej obowiązek lub że musi to robić. Nie każdy jednak ma takie podejście.
Krzyczała nieustannie
Niedawno byłam na placu zabaw i na konstrukcji bawiło się może 1,5-roczne dziecko, za nim, jak cień, podążał 13-latek. Długo nie musiałam czekać, by usłyszeć mamę malca siedzącą wygodnie na ławeczce. Nieustannie odgrażała się i krzyczała na nastolatka: "Pilnuj go! No trzymaj! Zaraz spadnie! Co ty wyprawiasz? Jak go nie upilnujesz, to pożałujesz!". Byłam w szoku.
Kobieta ciągle miała pretensje i groziła starszemu dziecku, a ja miałam wrażenie, że patrzymy na dwie zupełnie inne sytuacje. Ja widziałam nastolatka, który zamiast biegać z kolegami czy grać na telefonie, opiekuje się młodszym bratem. Naprawdę panował nad sytuacją, był troskliwy, odpowiedzialny i moim zdaniem nie zasługiwał na reprymendę. Po pierwsze, ponieważ świetnie zajmował się malcem, a po drugie dlatego, że nie jest to jego obowiązek!
Niektórym rodzicom przychodzi niezwykle łatwo zapominanie, że to oni są rodzicami odpowiedzialnymi za każde ze swoich dzieci. Rozumiem proszenie o pomoc starszaka, przy dużej różnicy wieku naprawę często korci, by to robić. Ale absolutnie nigdy rodzice nie powinni tego nadużywać.
Siostra i brat to nie mama
Robiąc z pomagania przy rodzeństwie obowiązek, obarczamy starsze z dzieci olbrzymią odpowiedzialnością nie tylko w danej chwili. Wato wiedzieć, że ma to wpływ na relacje między rodzeństwem nawet w dorosłości. Takich przykładów z mojego otoczenia znam wiele. Starszy brat z czasem przejmuje rolę rodziców. Choć ma własną rodzinę, to nadal czuje obowiązek opiekowania się siostrą i wręczania rodziców. To miłość, ale i także niepotrzebny balast.
Kiedyś moja siedem lat młodsza siostra powiedziała, że: "wiesz, ja potrzebuję siostry, a nie drugiej mamy". Wcześniej nawet nie wiedziałam, że tak się zachowuję, ale odczułam różnicę, gdy nagle odpuściłam z moją nadopiekuńczością.
Pozwólmy naszym dzieciom być dla siebie "tylko" i "aż" rodzeństwem, kiedyś nam za to podziękują.