Opieka nad dziećmi to odpowiedzialna, ale też obciążająca praca. Zmęczenie czy nieumiejętność dotarcia do dziecka nie uprawniają jednak nauczycieli i opiekunów do stosowania przemocy. Metoda na uspokojenie dziecka, o której opowiedziała pewna amerykańska mama, tym właśnie jest – przemocą.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mama opisała swoje doświadczenia na forum Reddit. W piątek 17 maja odebrała 2-letniego synka ze żłobka wcześniej niż zwykle. Ku jej zaskoczeniu i – przerażeniu – zastała chłopca w obciążnikach przypiętych do kostek. Kobieta od razu zażądała wyjaśnień. Wicedyrektorka placówki tłumaczyła, że 2-latek "nie słucha poleceń", jest "za szybki" i ignoruje prośby opiekunek, by przestał biegać.
Obciążniki na uspokojenie
Obciążniki na ręce i nogi oraz kamizelki i kołdry sensoryczne bywają wykorzystywane w terapii u dzieci neuroróżnorodnych, m.in. z autyzmem, ADHD czy zaburzeniami przetwarzania sensorycznego. Tego typu produkty mogą pomóc "wyciszyć" układ nerwowy, jednak nie sprawdzą się u każdego. Dlatego też powinno się z nich korzystać wyłącznie po konsultacji ze specjalistą i zgodnie z jego rekomendacjami.
Mama 2-latka jasno zaznaczyła w poście, że chociaż jej syn chodzi na terapię rozwojową i do logopedy, nie ma zdiagnozowanych zaburzeń neurorozwojowych ani żadnych innych dolegliwości, które byłyby wskazaniem do terapii z obciążnikami. "Nigdy nie wykazywał agresywnych zachowań. Wręcz przeciwnie, jest dość nieśmiały, wręcz nietowarzyski" – napisała na forum.
"Byłam w szoku, kiedy zobaczyłam te obciążniki, a nauczycielka powiedziała, że w ten sposób dyscyplinują dzieci, które są zbyt aktywne i które mogą zrobić krzywdę sobie albo komuś innemu. Wicedyrektorka dodała, że w ten sposób radzą sobie z też z innym dzieckiem z zaburzeniami sensorycznym, więc uznała, że ta metoda pomoże też mojemu dziecku nieco zwolnić" – dodała.
Matka zamierza pozwać żłobek
Oburzyło ją również, że choć wicedyrektorka zapewniała, że korzystają z obciążników wyłącznie rano, gdy odbierała syna, była godzina 12:00, a zaprowadziła go do żłobka na 7:00. Niewykluczone, że chłopiec spędził w obciążnikach nawet kilka godzin. Kobieta skonsultowała się już z prawnikiem, który ma pomóc jej podjąć odpowiednie kroki.
Przeraża ją myśl, że gdyby nie odebrała syna wcześniej, mogłaby się nie dowiedzieć o metodach stosowanych w placówce. Dodała także, że stosowanie obciążników u tak małych dzieci nie jest zalecane przez specjalistów – mogą one zaburzyć prawidłowy rozwój mięśni.
Internauci poradzili jej, by złożyła oficjalną skargę do odpowiedniego organu. Jedna z komentujących osób przyznała, że sama pracuje na co dzień z dziećmi ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, jednak nigdy nie stosowała takiej metody uspokajania. "To przemoc" – napisała.