Przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej to dobra okazja, by pokłócić się z bliskimi – o fryzurę, na przykład. Chyba w rozpuszczonych włosach córki nie puścisz? Albo o... ubranie. Inne dzieci mają skromne sukienki? Nie nasza księżniczka! Ciekawe, że problemy te dotyczą głównie dziewczynek... Jest jednak jeszcze jeden, znakomity powód do rodzinnej awanturki: prezenty.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pisałam ostatnio o rozmowie z koleżanką, której córka przystępuje w tym roku do Pierwszej Komunii Świętej. Paulina i jej mąż zadecydowali, że na przyjęciu komunijnym Mai nie podadzą alkoholu – na złość rodzinie, a dokładniej teściom Pauliny, dla których każda okazja jest dobra, by się napić.
W tej samej rozmowie Paulina poruszyła jeszcze jeden temat: prezentów na Komunię. Choć sprawa znów dotyczy teściów i można by pomyśleć, że to tekst o niechęci mojej koleżanki do rodziców jej męża (sorry, Paula, wydało się!), to jednak przykład, z którym – jestem pewna – utożsami się wielu rodziców. Ci, którzy dzieci w wieku komunijnym nie mają, również będą mieli coś do powiedzenia. Chodzi w końcu o pieniądze, a o nich to my lubimy dyskutować.
Trend, za którym podążają dziadkowie
Paulina ma swoje zasady. Jej córka, w przeciwieństwie do wielu koleżanek i kolegów z klasy, wciąż nie ma swojego telefonu i komputera. Maja nie może się jednak doczekać, aż dostanie wymarzonego laptopa – zaproponowała więc, by przeznaczyć na niego pieniądze z komunijnych kopert. Paulina nieco się opierała (zasady!), ale chce uczyć córkę samodzielności i zarządzania pieniędzmi. W końcu po namowach Mai zgodziła się, ale tu pojawił się problem. Dwa problemy: babcia i dziadek Mai, teściowie Pauliny.
Na pytania rodziny, co kupić Mai na Komunię, Paulina mówiła wprost: nic, bo to przecież nie o prezenty chodzi, ale jeśli ktoś chce coś Mai podarować, może to być gotówka, bo Maja zbiera na komputer. Bliższej rodzinie, zwykle tej, która na Komunię przeznacza najwięcej, powiedziała wprost: żadnych pamiątek, biżuterii, świętych obrazków, drewnianych Jezusków czy bibelotów. Chcecie coś dać, dajcie pieniądze. Teściowie Pauliny mają jednak zupełnie inną wizję komunijnego prezentu.
– Rodzina Tomka bez pytania nas o zdanie nakupowała złota. Jeszcze gdyby to jakaś sztabka była, w ramach inwestycji, ale nie. Kupili jakieś łańcuszki, pierścionki, co Majce po pierścionku dla dorosłej baby? Próbowałam z nimi rozmawiać, ale ja swoje, oni swoje. Mówią, że to piękna pamiątka, a jak będzie wojna albo bieda, to się to sprzeda – opowiada mi Paulina.
Złoto na Komunię to inwestycja?
Częściowo rozumiem jej teściów, naprawdę. Rozumiem to, że chcą podarować wnuczce pamiątkę, która zostanie z nią na całe życie. W końcu w dzisiejszych czasach prezenty komunijne to istne szaleństwo (o tym, że niektórzy dają w prezencie egzotyczne zwierzęta, to słyszeliście?).
Jednak z drugiej strony: jak często przeglądacie swoje pamiątki z Komunii? Ale tak z ręką na sercu. Ja do swoich zajrzałam chyba raz, przy okazji 18. urodzin. Dziś wiem, że gdzieś tam są, w zakurzonym kartonie u mamy. Nie wszystkie, bo złote kolczyki (te, co to też miałam sprzedać, gdyby była wojna) nosiłam po Komunii tak intensywnie, że aż je zgubiłam. "To czemu rodzice pozwolili ci je nosić?!", usłyszę. Ano temu, że w wieku 9 lat nie mogłam zrozumieć koncepcji trzymania złotej biżuterii w szufladzie na gorsze czasy. Dziś też nie bardzo ją pojmuję.
Jestem ciekawa waszego zdania – jeśli macie ochotę, napiszcie do mnie na adres hanna.szczesiak@mamadu.pl. W waszych rodzinach również panuje zwyczaj obdarowywania dziecka złotem "w razie wojny", czy jednak standardowo: koperty i niech rodzice i dziecko robią z nimi, co chcą?